Cena złota osiągnęła wczoraj kolejne historyczne maksimum. Za uncję kruszcu płacono nawet 1624 USD (prawie 4,5 tys. zł). Drożały też inne aktywa, uważane za „bezpieczną przystań” w okresach niepewności: frank szwajcarski i japoński jen. Pierwsza z tych walut umocniła się wobec dolara do rekordowego poziomu. Jej kurs wobec złotego zyskiwał nawet 2,5 proc., ale utrzymał się poniżej maksimum sprzed tygodnia.
Jednocześnie taniały aktywa postrzegane jako ryzykowne: akcje i większość surowców. Do największej przeceny doszło na parkietach azjatyckich. Główny indeks giełdy w Szanghaju stracił 3 proc. Paneuropejski indeks Stoxx 600 tracił wieczorem 0,3 proc. WIG20 zniżkował o 0,3 proc.
Do rozchwiania rynków finansowych inwestorzy mogli się w ostatnich tygodniach przyzwyczaić za sprawą kryzysu fiskalnego w strefie euro. Tym razem nerwowość na rynkach miała jednak inne źródła. – Teraz chodzi głównie o limit długu publicznego w USA. Ostateczny termin na porozumienie kongresmenów w sprawie jego podniesienia (2 sierpnia) szybko się zbliża. To nie sprzyja apetytowi na ryzyko – ocenił Geoff Kendrick, główny strateg walutowy w Europie banku Nomura.
[srodtytul] Katastrofa coraz bliżej[/srodtytul]
Obowiązujący obecnie w USA limit długu publicznego na poziomie 14,3 bln USD został osiągnięty w połowie maja. Od tego czasu Waszyngton nie może się zadłużać i – jak ostrzega – 2 sierpnia zacznie tracić płynność. Wówczas może mu zabraknąć środków na wykup zapadających obligacji oraz wypłatę odsetek i innych zobowiązań. Czołowe agencje ratingowe już ostrzegły, że uznają to za formę niewypłacalności i odbiorą USA najwyższą ocenę wiarygodności kredytowej.