Fed zaproponował, aby banki z aktywami przekraczającymi 50 mld USD musiały zwiększyć swoje podstawowe współczynniki wypłacalności (tzw. Tier 1) do co najmniej 5 proc., a przed 2019 r. do 7,5 proc., co dostosuje je do międzynarodowych reguł Bazylea III.

Największe i najważniejsze instytucje, takie jak Bank of America czy Goldman Sachs, miałyby obowiązek utrzymywać współczynniki na poziomie o 2,5 pkt proc. wyższym.

Fed, który pełni rolę regulatora bankowego, w ocenie analityków nie sprawił niespodzianki i obszedł się z bankami łagodnie. Spodziewano się bowiem, że może chcieć narzucić bankom reguły ostrzejsze od tych wymaganych umową bazylejską, co zmusiłoby je do ograniczenia ryzyka, m.in. gry na rynkach na własny rachunek. W niektórych wypadkach banki?musiałyby też pozyskiwać z rynku nowy kapitał.

Banki same argumentowały, że nadmierne zaostrzenie regulacji spowoduje, że będą musiały ograniczyć akcję kredytową, a to odbiłoby się na amerykańskiej gospodarce.