W efekcie rentowność tych papierów ma do końca roku wyraźnie wzrosnąć. Ale na równie głęboką przecenę obligacji USA, które cieszą się podobnym statusem, większość ekspertów nie liczy.
Tę rozbieżność prognoz uzasadnia m.in. to, że od początku roku obligacje USA, w przeciwieństwie do papierów skarbowych Niemiec, zostały już dość wyraźnie przecenione. Rentowność amerykańskich 10-latek wzrosła z niespełna 1,9 proc. pod koniec 2011 r. do nawet 2,4 proc. w połowie marca. Dziś oscyluje wokół 2,3 proc., a ankietowani przez agencję Bloomberga eksperci z instytucji pełniących funkcję dilerów obligacji przewidują, że pod koniec roku wyniesie ona 2,5 proc.
Tego samego zdania byli w styczniu, co może sugerować, że nie wierzą w trwałość hossy na rynku akcji i związany z nią wzrost apetytu inwestorów na ryzyko. Potwierdzają to prognozy części ankietowanych, że koniunktura w USA, która w ostatnich miesiącach wyraźnie się poprawiła, w II połowie br. ponownie zacznie słabnąć. Słabość gospodarki widać m.in. w sektorze nieruchomości, a dodatkowo uderzyć w nią mogą wysokie ceny ropy naftowej i konieczne cięcia budżetowe.
– Spadek cen obligacji, który odnotowaliśmy w ostatnich trzech, czterech tygodniach, nie był w pełni uzasadniony danymi makroekonomicznymi – tłumaczy Aneta Markowska, ekonomistka w Societe Generale.
Perspektywy dla obligacji USA i Niemiec rozbiegają się też w związku z odmienną polityką?pieniężną Fedu i EBC. Przewodniczący amerykańskiego banku centralnego Ben Bernanke w kilku niedawnych wystąpieniach podkreślił, że największa gospodarka świata nadal wymaga łagodnej polityki pieniężnej. Wczoraj jednak ujawniono protokół z marcowego posiedzenia Fedu. Okazało się, że zapał bankierów do kolejnego dodruku dolarów (tzw. QE3) wyraźnie osłabł. Powód? Poprawa w amerykańskiej gospodarce.