Za pranie irańskich pieniędzy bankowi groziła m.in. utrata nowojorskiej licencji bankowej, co zdaniem części analityków zmniejszyłoby jego roczne zyski o 40 proc. Tymczasem kara, jaką zapłaci w ramach ugody z szefem tamtejszego Departamentu ds. Usług Finansowych (DFS) Benjaminem Lawskim, to około 11 proc. jego zysku netto za pierwsze półrocze.
Gdy nieco ponad tydzień temu Lawski oskarżył Standard Chartered o transakcje z objętymi amerykańskimi sankcjami gospodarczymi instytucjami finansowymi z Iranu warte 250 mld USD, akcje banku na londyńskiej giełdzie taniały nawet o 26 proc. Inwestorzy obawiali się bowiem, że afera będzie go kosztowała nawet 5,5 mld USD.
Wtorkowa ugoda wyraźnie poprawiła nastroje inwestorów. Wczoraj w Londynie akcje StanChart drożały nawet o 5,3 proc. Ale na tym jego problemy mogą się nie skończyć. Własne śledztwa w sprawie prania przez bank irańskich pieniędzy prowadzą już od dwóch lat inne amerykańskie instytucje nadzorcze, m.in. Rezerwa Federalna, Departament Skarbu i Departament Sprawiedliwości, które nie były stroną ugody.
StanChart może więc zapłacić kolejne grzywny, tym bardziej że wiele banków w podobnych przypadkach było karanych bardziej surowo. W czerwcu ING zapłacił amerykańskim nadzorcom 620 mln USD, a Credit Suisse w 2009 r. niemal 540 mln USD.