McGraw-Hill już w poniedziałek oświadczyła, że spodziewa się pozwu. Akcje spółki potaniały w efekcie na nowojorskiej giełdzie o 13,8 proc., najbardziej od 25 lat.
Od września 2004 r. do października 2007 r. agencja S&P nadała oceny wiarygodności kredytowej wartym 4 bln USD papierom dłużnym opartym na rozmaitych kredytach, głównie hipotecznych. Według Waszyngtonu notorycznie zawyżała te ratingi, czyli zaniżała ryzyko inwestycyjne tych instrumentów. – Takie względy, jak opłaty, udziały w rynku, zyski i związki z emitentami papierów dłużnych wpływały na kryteria i modele, jakich używała S&P, nadając ratingi – twierdzi amerykański rząd.
Praktyki agencji ratingowych budzą kontrowersje od początku kryzysu. Zastrzeżenia dotyczą zwłaszcza tego, że za ratingi płacą emitenci ocenianych papierów, a nie ich nabywcy, co tworzy ogromne pole do nadużyć. Dotyczy to jednak wszystkich agencji. To, że Waszyngton pozwał tylko jedną z nich, akurat tę, która latem 2011 r. zdecydowała się pozbawić go najwyższej oceny wiarygodności kredytowej, budzi spekulacje, że jest to rewanż. Ale zdaniem Freda Ponzo, analityka z firmy doradczej Greyspark Partners, inne agencje też czekają procesy.
Departament Sprawiedliwości domaga się od S&P i McGraw-Hill odszkodowania. Według dziennika „New York Times", wcześniej Waszyngton proponował spółkom ugodę, która kosztowałaby je ponad
1 mld USD. Ale zdaniem Jeffreya Mannsa, wykładowcy prawa na Uniwersytecie Jerzego Waszyngtona, najważniejszą konsekwencją procesu może się okazać fala pozwów przeciwko agencjom ratingowym ze strony inwestorów, którzy stracili pieniądze na aktywach uznanych przez nie za bardzo bezpieczne.