Ich zdaniem Włochy przeżywają podobny kryzys jak w 1992 r., gdy zostały zmuszone do czasowego opuszczenia mechanizmu ERM (stabilizującego kursy walutowe i przygotowującego do powstania euro). Wówczas Italię uratowała dewaluacja lira, czyli coś, czego nie da się obecnie powtórzyć.
Rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich wzrosła w środę do 4,85 proc., czyli poziomu z końca lutego 2013 r. To wciąż stosunkowo bezpieczny poziom – daleko mu do 7,2 proc. uzyskanych w końcu 2011 r. Niepokojący jest jednak silny wzrost w ostatnich tygodniach. Odkąd w maju amerykański Fed po raz pierwszy zaczął sugerować, że może stopniowo wycofywać się z ilościowego luzowania polityki pieniężnej, rentowność włoskich dziesięciolatek skoczyła o około 1 pkt proc.
Zapowiedź odejścia przez Fed od ilościowego luzowania źle podziałała również na obligacje innych państw z peryferii strefy euro. Rentowność hiszpańskich dziesięciolatek sięgała wczoraj 5,1 proc., a portugalskich 6,8 proc. Na początku maja wynosiły one odpowiednio 3,9 proc. i 5,2 proc. – Mamy do czynienia z wyprzedażą na rynku. EBC musi działać bardzo agresywnie, by to po wstrzymać. Jeśli EBC nie będzie działał, to w ciągu kilku tygodni może zniknąć to, co uzyskano przez dziewięć miesięcy – twierdzi Marchel Alexandrovich, analityk z Jefferies Fixed Income.
Polityka banków centralnych nie jest jedynym zagrożeniem dla Włoch. „Sytuacja makroekonomiczna nie poprawiła się. Wręcz przeciwnie. Blisko 160 dużych firm we Włoszech jest poddanych specjalnej administracji kryzysowej" – pisze Antonio Guglielmi, analityk Mediabanca. Wskazuje on, że eskalacja kryzysu we Włoszech może zostać wywołana również przez kryzys bankowy w Słowenii czy też ewentualne załamanie gospodarcze w Argentynie – oba kraje są ważnymi rynkami dla włoskiego biznesu oraz instytucji finansowych.
Część analityków wskazuje też jako zagrożenie wyrok skazujący, który dostał były premier Silvio Berlusconi. Obawiają się, że jego partia może za jakiś czas wyjść z koalicji i doprowadzić do upadku gabinetu Enrica Letty.