W maju bezrobotnych było prawie 12 mln Amerykanów, to mniej od rekordowego poziomu ponad 15 mln, ale wciąż o ponad 4 mln więcej, niż było przed rozpoczęciem recesji w październiku 2007 r. Odsetek pracujących lub szukających pracy jest obecnie w USA najniższy od prawie 30 lat.
Wciąż jednak sytuacja na rynku pracy się poprawia. Stopa bezrobocia spadła do 7,6 proc. z rekordowych 10 proc. Przedsiębiorcy stworzyli 5,1 mln miejsc pracy od zakończenia recesji i 6,3 mln od początku 2010 r., kiedy na rynku pracy było najgorzej. A jeśli pominąć miesięczne zwyżki i spadki, to w ostatnich dwóch latach co miesiąc w Ameryce przybywało średnio 175 tys. miejsc pracy.
Kłopot polega na tym, że to tempo jest zbyt wolne, by szybko wypełnić olbrzymią dziurę powstałą w czasie recesji. Nawet gdyby tempo tworzenia miejsc pracy się podwoiło, ponad trzy lata trwałoby przywrócenie zatrudnieniu poziomu sprzed recesji, przy uwzględnieniu wzrostu liczby ludności – wynika z szacunków Brooklings Institution.
Ekonomiści znaleźli wiele wyjaśnień tego wolnego tempa wzrostu zatrudnienia – niepewność co do polityki rządu, brak pracowników z takimi kwalifikacjami, jakich oczekują spółki, czy wreszcie cięcia budżetowe, w wyniku których w sektorze publicznym od zakończenia recesji zlikwidowano ponad 700 tys. miejsc pracy.