120 negocjatorów podzielonych na kilkanaście grup będzie przez wiele miesięcy wypracowywać szczegóły kompleksowego porozumienia mającego zlikwidować bariery między gospodarkami stanowiącymi łącznie około 45 proc. światowego PKB.
W zeszłym roku kraje UE importowały z USA dobra warte 205,8 mld euro. Unijny eksport dóbr do Stanów Zjednoczonych wyniósł wówczas 291,7 mld euro. Porozumienie TTIP ma zwiększyć wzajemną wymianę handlową. Szacunki londyńskiego instytutu Centre for Economic Policy Research mówią, że dzięki powstaniu strefy wolnego handlu oraz inwestycji, unijny eksport do USA może wzrosnąć o 28 proc. Amerykańska gospodarka zyska na zwiększonej wymianie handlowej 95 mld euro rocznie, unijna 115 mld euro rocznie, a reszta świata skorzysta na tym około 100 mld euro rocznie.
Amerykańscy negocjatorzy liczą na to, że rozmowy w sprawie TTIP zostaną zakończone przed upływem w 2014 r. kadencji obecnego składu Komisji Europejskiej. – Jeśli już podążamy tą drogą, to chcemy ją pokonać na jednym zbiorniku paliwa. Nie chcemy negocjować przez 10 lat dobrze znanych spraw i nie osiągnąć rezultatu – mówi Mike Froman, przedstawiciel handlowy władz USA.
Największe boje będą dotyczyć prawdopodobnie jednak wielu regulacji, które muszą spełnić produkty z obu stron Atlantyku zanim zostaną dopuszczone na rynek w USA bądź UE. Europejska delegacja szczególnie będzie się starała walczyć z tzw. klauzulą „kupuj amerykańskie" obligującą instytucje publiczne w USA do dawania pierwszeństwa firmom amerykańskim przy zamówieniach rządowych. Amerykanie będą się natomiast starali złamać opór Europejczyków wobec żywności genetycznie zmodyfikowanej czy w kwestii wysokich ceł na produkty amerykańskiego rolnictwa.