Zysk netto firmy w II kwartale wyniósł 281 mln dol., o ponad 15 proc. mniej niż w tym samym okresie rok wcześniej. W przeliczeniu na jedną akcję skurczył się o niespełna 12 proc., do 61 centów. Po uwzględnieniu zdarzeń jednorazowych było to 56 centów, o 2 centy więcej niż prognozowali analitycy ankietowani przez agencję Bloomberg.
Największe trudności firma nadal ma w Chinach, gdzie sprzedaż spadła o 20 proc. w stosunku rok do roku. Tymczasem amerykański gigant gastronomiczny związał z tamtejszym rynkiem swoje nadzieje na rozwój działalności: w Państwie Środka prowadzi ponad 4,2 tys. restauracji KFC i około 800 lokali sieci Pizza Hut.
Yum przyznaje, że źródłem obecnych kłopotów jest ubiegłoroczna afera ze skażonymi kurczakami serwowanymi w lokalach KFC. W grudniu chińskie służby sanitarne odkryły, że w niektórych partiach mięsa drobiowego zawartość antybiotyków i hormonów znacznie przekracza dozwolone normy. Jako winnych wskazano dwóch dostawców kurczaków do restauracyjnej sieci.
Pokłosiem skandalu był spadek ruchu w lokalach, do czego przyczyniły się dodatkowo wezwania do bojkotu amerykańskiej firmy przez chińskich konsumentów.
Według Yum dodatkowym problemem dla firmy jest pojawienie się nowych ognisk ptasiej grypy w Chinach i towarzyszące im, niesprzyjający zwiększeniu sprzedaży produktów z drobiu, sposób prezentacji tego tematu w lokalnych mediach. Mimo to koncern nie rezygnuje z planów ekspansji: tylko w tym roku chce otworzyć na chińskim rynku 700 nowych restauracji. Zachętą są pierwsze sygnały świadczące o zmianie stosunku miejscowych klientów do sieci: w czerwcu sprzedaż zmniejszyła się tylko o 10 proc., licząc rok do roku, podczas gdy miesiąc wcześniej było to 19 proc. Prezes spółki David Novak liczy na mocny wzrost frekwencji w przyszłym roku.