Prokuratorzy z miasta Jinan zarzucają Bo Xilaiowi korupcję i nadużycie władzy. W trakcie rozpoczętego niedawna procesu przedstawili wiele świadectw mówiących o chciwości oraz nieetycznych zachowaniach rodziny byłego prominenta.
Xu Ming, biznesmen z nadmorskiego miasta Dalian, zeznał, że kupił Bo Xilaiowi willę we Francji za 3,2 mln USD i opłacał wydatki Bo Guagua, wykształconego na Zachodzie syna Bo Xilaia. Zapłacił m.in. za jego wycieczkę do Afryki, pokrył rachunki z karty kredytowej sięgające 300 tys. juanów (około 150 tys. zł) i zapłacił 80 tys. juanów za dwa dwukołowe pojazdy przypominające Segwaya. Gu Kailai, żona Bo Xilaia, przyznała się do przyjęcia łapówek wartych 130 tys. USD, które ukryła w domowym sejfie. W sejfie znalazło się również kilkadziesiąt tysięcy juanów. Bo Xilai tłumaczy się, że nie wiedział o istnieniu swojej willi we Francji i nie rozmawiał z rodziną o finansach, bo był cały czas mocno zapracowany. Zawsze gdy spotykał się z żoną i synem rozmawiał więc z nimi o sprawach przyjemnych i nie kontrolował ich wydatków.
Proces Bo Xilaia zbiega się z antykorupcyjną kampanią nowych władz. Prezydent Xi Jinping daje przykład oficjelom niższej rangi, jedząc proste posiłki. Wzywa ich do rezygnacji z wystawnych przyjęć oraz by nie zatrudniali swoich krewnych w państwowych spółkach. Eksperci wskazują jednak, że kampania antykorupcyjna nie pójdzie zbyt daleko. Gdyby była zbyt głęboka, zagroziłaby pozycji Komunistycznej Partii Chin w systemie władzy.
Korupcja jest poważnym problemem trapiącym Chiny. Ludowy Bank Chin dwa lata temu opublikował na swojej stronie internetowej (i szybko z niej usunął) analizę mówiącą, że skorumpowani oficjele z ChRL od połowy lat 90. ukryli lub wywieźli za granicę około 800 mld juanów (ponad 400 mld zł lub 131 mld USD przy obecnym kursie wymiany).