Zbrojna interwencja zachodnich wojsk w Syrii stała się w czwartek nieco mniej prawdopodobna, bo swoje jednoznaczne poparcie dla takiej operacji wycofał rząd brytyjski. Tym oraz obiecującymi danymi z amerykańskiej gospodarki, analitycy tłumaczyli wczoraj umocnienie dolara, przecenę ropy i zwyżki na większości giełd. Ale dzień wcześniej, gdy inwazja na Syrię wydawała się niemal przesądzona, dolar także zyskiwał. To pokazuje, że wpływ wydarzeń na Bliskim Wschodzie na rynki finansowe nie jest wcale oczywisty. Na poprzednie konflikty zbrojne w tym regionie rynki także reagowały różnie.
Gospodarka kwitnie
Gdy zamykaliśmy to wydanie „Parkietu", kurs dolara wobec sześciu głównych walut – tzw. indeks dolara – zyskiwał 0,7 proc. Zwyżka tego indeksu przyspieszyła, gdy amerykański Departament Handlu podał zrewidowane dane na temat dynamiki PKB w II kwartale. Okazało się, że roczne tempo wzrostu największej gospodarki świata wynosiło wówczas 2,5 proc., a nie 1,7 proc., jak początkowo szacowano. Ekonomiści spodziewali się wprawdzie, że ten odczyt zostanie skorygowany w górę, ale do 2,2 proc. Departament Pracy podał z kolei, że liczba Amerykanów wnioskujących po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych spadła w minionym tygodniu do 331 tys. z 337 tys. tydzień wcześniej, a więc bardziej, niż przewidywali ekonomiści.
Te dane zwiększają prawdopodobieństwo, że Rezerwa Federalna wkrótce – być może już we wrześniu – zacznie ograniczać program QE, co powinno sprzyjać aprecjacji dolara. Ale amerykańska waluta umacniała się jeszcze przed doniesieniami z USA, co analitycy tłumaczyli oddalaniem się perspektywy nalotów zagranicznych wojsk na Syrię.
Doniesienia, że Londyn i Paryż chcą zaczekać na wnioski inspektorów ONZ, badających, czy w Damaszku faktycznie doszło tydzień temu do ataku chemicznego, poskutkowały bowiem spadkiem cen ropy naftowej, która w poprzednich dniach drożała. Jak zauważył Julian Jessop, główny ekonomista ds. globalnych w Capital Economics, to zmniejsza ryzyko, że wysokie ceny ropy zahamują ożywienie gospodarcze na Zachodzie, co mogłoby zachęcić Fed do kontynuacji QE i w efekcie osłabić dolara.
Według Michaela Wittnera, analityka z Societe Generale, gdyby do inwazji na Syrię jednak doszło, cena ropy gatunku Brent mogłaby skoczyć nawet do 150 USD za baryłkę, z około 116 USD obecnie. Stałoby się tak, gdyby konflikt w Syrii zaburzył dostawy ropy z Bliskiego Wschodu. Wówczas – jak ocenia Jessop – tempo wzrostu światowej gospodarki mogłoby spaść o 1 pkt proc.