Wynoszą obecnie 3,6 proc. PKB, gdy powojenna średnia to 5 proc. PKB. Prezydent Barack Obama obiecywał, obejmując w 2009 r. władzę, że zwiększy państwowe inwestycje w infrastrukturę transportową, innowacje oraz szkolnictwo. Obietnicy tej nie udało mu się jednak spełnić.
Na początku kadencji Obamy inwestycje publiczne na krótko zwiększyły się, sięgając najwyższego poziomu od około 20 lat. Była to głównie zasługa fiskalnego pakietu stymulacyjnego. W kolejnych latach inwestycje publiczne w USA się zmniejszały, w dużej mierze dlatego, że republikanie (mający obecnie większość w Izbie Reprezentantów Kongresu USA) robili co mogli, by ograniczyć wydatki rządowe. Ich polityka skutkowała cięciami inwestycji w takich sektorach jak infrastruktura czy edukacja.
Republikanie i demokraci z Kongresu wkrótce rozpoczną negocjacje dotyczące budżetu na 2014 r. i długoterminowych cięć fiskalnych. Statystyki mówiące o zapaści w inwestycjach publicznych z pewnością będą wykorzystywane przez demokratów jako argument za tym, by ograniczyć cięcia fiskalne. Demokraci wskazują, że cięcia dotykały inwestycji zwiększających PKB silniej niż takie wydatki rządowe jak np. transfery socjalne.
– Taka motywacja stoi za prezydencką wolą, by znacząco zwiększyć inwestycje publiczne. W budżecie na 2012 r. przeznaczono na ten cel 475 mld USD, na 2014 r. chcemy przeznaczyć 624,8 mld USD. Proponujemy dużą zwyżkę, gdyż nasz kraj nie inwestuje wystarczająco dużo w infrastrukturę, badania i rozwój – twierdzi Jason Furman, przewodniczący Rady Doradców Ekonomicznych przy prezydencie USA.
– Szkoły i sieci transportowe są ważnymi elementami budującymi gospodarkę państwa. Jeśli państwo nie jest w stanie w nie inwestować, długoterminowy wzrost gospodarczy będzie przez to poszkodowany – ocenia Michael Leachman, ekonomista z think-tanku Centre on Budget and Policy Priorities.