Dzienne łączne obroty na giełdach w Szanghaju i Shenzen sięgnęły w zeszłym tygodniu rekordowego poziomu 1,24 bln juanów (198 mld USD). Przez siedem sesji z rzędu przekraczały 1 bln juanów. Tymczasem dzienne obroty na nowojorskiej giełdzie NYSE sięgały w pierwszych dwóch miesiącach tego roku 40–50 mld USD. Coraz częściej analitycy wskazują, że na chińskim rynku akcji powstała bańka.
Miliony spekulantów
CSI 300, indeks rynków w Szanghaju i Shenzen, wzrósł od początku roku o 12 proc. Shanghai Composite zyskał w tym czasie 14 proc. i był najlepszym głównym indeksem giełdowym w Azji Wschodniej. Przez cały 2014 r. zyskał aż 53 proc. – i to mimo obaw inwestorów dotyczących spowolnienia gospodarczego w Chinach.
O boomie na chińskim rynku akcji świadczy też duża liczba nowo otwieranych kont w domach maklerskich. Tylko w drugim tygodniu marca przybyło ich 1,14 mln – najwięcej od czerwca 2007 r. Dzienniki „China Securities Daily" oraz „Beijing Morning Post" publikowały ostatnio artykuły wskazujące, że wiele kont w domach maklerskich jest otwieranych przez świeżych absolwentów uniwersytetów, studentów, a nawet nastolatki (inwestujące pieniądze otrzymane od rodziców). Czy tak duże zainteresowanie inwestorów detalicznych nie jest oznaką bańki?
Powtórka z euforii
O tym, że może być to oznaka bańki, przekonani są choćby analitycy Bank of America Merrill Lynch. „Apetyt na ryzyko na chińskim rynku akcji wkroczył już na terytorium euforii. Nadszedł czas, by zrealizować część zysków" – piszą analitycy tej instytucji. Obcięli swoją rekomendację dla chińskich akcji do poziomu neutralnego, wskazując, że środowisko gospodarcze, a zwłaszcza narastające zagrożenie deflacyjne, nie będzie sprzyjać rynkowi akcji. „Realne stopy procentowe pozostają tam zbyt wysokie, waluta zbyt droga, polityka fiskalna zbyt ciasna, a zagrożenie dłużno-deflacyjne daje o sobie znać" – twierdzą.
Podobną euforię chiński rynek przeżywał w 2007 r. Indeks Shanghai Composite przebił wówczas poziom 6 tys. pkt (w piątek zbliżał się do 3,7 tys. pkt), ale w 2008 r. stracił aż 65 proc. Wielu inwestorów detalicznych poniosło wówczas poważne straty.