Joseph Kennedy, znany amerykański przedwojenny inwestor giełdowy, ojciec prezydenta USA, uniknął strat podczas krachu na Wall Street jesienią 1929 r., gdyż w porę sprzedał swoje akcje. Sprzedał je, bo uznał, że na rynku powstała niebezpieczna bańka, a sygnałem potwierdzającym jego obserwacje było to, że jego pucybut zaczął z nim omawiać strategie giełdowe. Skoro bowiem wszyscy przyłączają się do szaleńczej hossy, to czas realizować zyski i opuścić rynek. Co by powiedział, obserwując obecną euforię giełdową w Chinach? Kilka dni temu w Pekinie, podczas nielegalnych wyścigów, bezrobotny 21-latek rozbił nowe lamborghini, które kupił za pieniądze zarobione na giełdzie.
Jak wynika z badań chińskiego Południowo-Wschodniego Uniwersytetu Finansów i Ekonomii, 67 proc. osób, które w ostatnich miesiącach otwierały nowe konta w chińskich domach maklerskich, to osoby, które albo zakończyły edukację na szkole średniej, albo jeszcze jej nie skończyły. Wiele z nich obraca akcjami kupowanymi na kredyt. Pokusa skorzystania z szaleńczej hossy jest dla nich bardzo duża. Shanghai Composite, główny indeks giełdy w Szanghaju, wzrósł od początku roku o ponad 30 proc., a przez ostatnie 12 miesięcy aż o 104 proc. Hossa rozlała się również na Hongkong dzięki połączeniu tradingowemu z giełdą w Szanghaju, które znacznie ułatwia inwestorom z Chin kontynentalnych obracanie akcjami na giełdzie dawnej brytyjskiej kolonii. Hang Seng, indeks parkietu w Hongkongu, wzrósł od początku roku o 16 proc., a przez ostatni miesiąc o 15 proc. Nawet na pierwszy rzut oka fundamenty tej hossy wydają się bardziej niż grząskie.
Cień dot-comów
Dużym powodzeniem na chińskim rynku akcji cieszą się papiery spółek technologicznych. W tym roku dzięki hossie do grona miliarderów dołączyło aż 12 chińskich przedstawicieli tego sektora. Średni współczynnik C/Z (licząc dla prognozowanego zysku) wynosi w ich przypadku aż 220. W marcu 2000 r., czyli gdy Nasdaq Composite osiągnął rekordowy poziom, współczynnik C/Z dla amerykańskich firm technologicznych wynosił 156. Wkrótce potem doszło do zdarzenia znanego jako pęknięcie bańki dot-com. Po 15 latach od tego wstrząsu Nasdaq jeszcze nie odrobił strat.
– Chińskie spółki technologiczne przypominają bańkę dot-com. Biorąc pod uwagę, że po pęknięciu tej bańki w 2000 r. akcje wielu spółek straciły po 50–70 proc., to chińskie spółki o małej kapitalizacji może czekać duża korekta w przypadku pogorszenia koniunktury na rynku – twierdzi Vincent Chan, strateg z Credit Suisse.
– Wiele tych spółek technologicznych ma wyceny typowe dla baniek, gdyż spekulanci wykorzystują popularne schematy, by podbić ceny akcji. Jedynie niewielka część z nich, może 5–10 proc., stanie się dużymi spółkami – ocenia Chen Ruiming, strateg z Haitong Securities.