Aktywiści akcjonariuszy wyruszyli na polowanie i strachliwi prezesi nie mają żadnych szans. Amerykańskie spółki mają w tym roku rekordową kwotę rzędu biliona dolarów przekazać akcjonariuszom w formie dywidend i programów skupowania akcji. Ale nie wszyscy inwestorzy są zachwyceni taką hojnością.
O ile akcjonariusze owacyjnie witają falę korporacyjnej gotówki z powrotem płynącą do ich kieszeni, co przyczynia się do bicia kolejnych rekordów przez amerykańskie indeksy giełdowe, o tyle niektórzy posiadacze obligacji patrzą na tę szczodrość z obawą.
Większość pieniędzy przeznaczanych na dywidendy i buy backi pochodzi z doskonałej sytuacji finansowej spółek, które wytrwale cięły koszty i ograniczały inwestycje w następstwie kryzysu finansowego. Ale niektóre firmy pożyczają pieniądze na rynku obligacji, by udobruchać swoich akcjonariuszy, działających często pod presją agresywnych aktywistów inwestycyjnych, lub nawet gdy tylko groźba takiej presji pojawi się na horyzoncie.
Niektórzy inwestorzy i analitycy zwracają uwagę, że w konsekwencji pogarszają się perspektywy obligacji emitowanych przez solidne spółki mające inwestycyjne ratingi i średnia rentowność takich papierów spadła do 2,8 proc., podczas gdy długo sięgała 7,9 proc. JB