Kompleksowa odpowiedź na to pytanie wymagałaby napisania całej książki. Poruszę tylko jedną, moim zdaniem najistotniejszą kwestię. To, że mimo niskich stóp procentowych w strefie euro istnieje wysoka skłonność do oszczędzania, jest klasycznym przykładem tzw. efektu ricardiańskiego. Gdy dług publiczny jest wysoki, gospodarstwa domowe i firmy spodziewają się wyższych podatków, a więc wstrzymują się z wydatkami, co oczywiście dodatkowo pogłębia problem zadłużenia. Zjawisko to jest dobrze udokumentowane w ekonomii. Dlatego EBC słusznie wskazuje, że nie dysponuje magiczną różdżką. Powtarza, że jeśli rządy nie wykonają pracy domowej, nie przeprowadzą reform strukturalnych i nie ograniczą długu, sama polityka pieniężna nie zdziała cudów. Na to nakłada się kwestia demografii. Społeczeństwo Europy Zachodniej starzeje się w szybkim tempie, a starsi ludzie więcej oszczędzają na emeryturę. Bardzo wyraźnie widać to w Niemczech. Być może rozwiązaniem tego problemu jest imigracja. Konserwatywne szacunki sugerują, że Niemcy na jednego imigranta wydadzą około 12 tys. euro, a takie świadczenia może otrzymać nawet do 1 miliona osób. Z czasem wiele z nich podejmie pracę i zacznie zarabiać co najmniej płacę minimalną. A zatem w pierwszej kolejności imigracja pociągnie wzrost wydatków z budżetu, ale docelowo może także wyraźnie zwiększyć skłonność społeczeństwa do konsumpcji.
Czy wobec tego istnieje potrzeba, żeby EBC jeszcze poluzował politykę pieniężną? Ekonomiści powszechnie oczekują, że już na grudniowym posiedzeniu Rada Prezesów tej instytucji obniży stopę depozytową głębiej poniżej zera lub wydłuży albo zwiększy skalę programu QE.
Spodziewam się, że EBC będzie zwlekał najdłużej jak to możliwe z dodatkowymi działaniami. Będzie o nich oczywiście dużo mówił, żeby wykreować odpowiednie oczekiwania. To jest strategia komunikacyjna, którą EBC stosuje regularnie, z całkiem dobrymi skutkami. EBC nie powinien bowiem zbyt wcześnie brać na siebie odpowiedzialności. Minęło zaledwie dziewięć miesięcy od rozpoczęcia QE, w trakcie których taniały surowce, a kurs euro do dolara wahał się wskutek zmieniającego się stanowiska Fedu w sprawie podwyżki stóp. To są czynniki poza kontrolą EBC. Jeśli więc teraz Rada Prezesów powie, że QE należy rozszerzyć, to wyśle niewłaściwy przekaz do uczestników rynku. Będzie to sygnał, że program ten nie działa tak, jak tego oczekiwano. Dlatego sądzę, że w grudniu EBC oświadczy tylko, że wrzesień 2016 r., który wskazywał początkowo jako wstępny termin zakończenia QE, nie powinien być traktowany jako sztywne zobowiązanie, bo program ten może trwać nawet do 2018 r., jeśli zajdzie taka potrzeba. Ale zwiększanie skali wydatków w ramach QE już w tej chwili nie ma żadnego sensu. Nie bardzo rozumiem też, w jakim celu EBC miałby jeszcze głębiej obniżać stopę depozytową. Już teraz EBC jest jedynym dużym bankiem centralnym, który prowadzi eksperyment z ujemnymi stopami. Ma on na celu transfer kapitału ze strefy euro i w ten sposób osłabianie tej waluty. Jednak i bez tych działań euro zapewne by się osłabiało, przynajmniej względem dolara, skoro Fed szykuje się do podwyżki stóp procentowych. Dodatkowo, warto zwrócić uwagę, że ujemna stopa depozytowa jest swego rodzaju podatkiem od banków, czyli podwyższa koszty kredytu w gospodarce. Wydaje się to sprzeczne z intencją EBC, którą wciąż pozostaje pobudzenie akcji kredytowej.
Skoro o tym mowa – od kilku miesięcy podaż kredytu dla firm, rozumiana jako ich zobowiązania wobec banków, znów rośnie, choć niemrawo. Wielu komentatorów widzi w tym koronny dowód na skuteczność QE.
To swego rodzaju nieporozumienie, że QE ma skłonić firmy do pożyczania więcej. Ten program tak nie działa. Zasadniczo posiada on dwa kanały transmisji: kursowy i portfelowy. O tym pierwszym już rozmawialiśmy. W drugim chodzi o to, że inwestorzy, którzy odsprzedają EBC bezpieczne obligacje, zaangażują się prawdopodobnie w bardziej ryzykowne aktywa, np. obligacje o tzw. ratingach nieinwestycyjnych. Trzecim skutkiem QE są oczywiście niższe rynkowe stopy procentowe, bo program ten zwiększa płynność na rynku instrumentów dłużnych. Dzięki temu obsługa długu staje się tańsza, a wiele gospodarstw domowych refinansuje swoje zobowiązania. Buduje to realne oszczędności na obsłudze długu, które konsumenci chętnie wydają na coś innego, w efekcie stymulując gospodarkę i wzrost.
CV
Jean-Michel Six od 2005 r. jest głównym ekonomistą ds. Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki w Standard & Poor's. W tej agencji ratingowej pracował też na przełomie lat 80. i 90. W międzyczasie był m.in. wiceprezesem ds. sprzedaży i marketingu w firmie doradczej Giga Information Groups. Od 2007 r. przez kilka lat był członkiem Rady Cieni Europejskiego Banku Centralnego, czyli klubu wpływowych ekonomistów recenzującego decyzje frankfurckiej instytucji. Uzyskał doktorat z ekonomii na Uniwersytecie Paris Dauphine.