Ożywienie gospodarcze nie doszło jeszcze do wszystkich krajów z peryferii strefy euro. Gospodarka jednego z nich skurczyła się w trzecim kwartale aż o 0,6 proc. (w porównaniu z drugim kwartałem). Przez ostatnie cztery lata była ona albo pogrążona w recesji, albo znajdowała się na jej krawędzi. Rośnie tam poparcie dla populistycznych partii, a w przyszłym roku parlament ma debatować nad wyjściem kraju ze strefy euro. Grecja? Portugalia? Hiszpania? Nie. To pokazywana krajom południa strefy euro jako wzór do naśladowania Finlandia.
Same innowacje nie wystarczą
Finlandia przeżywa obecnie dłuższy kryzys gospodarczy niż na początku lat 90. i w latach 30. Komisja Europejska prognozuje, że tegoroczny wzrost gospodarczy tego kraju sięgnie zaledwie 0,7 proc. po 0,3 proc. w 2014 r. i spadku PKB o 0,4 proc. w 2013 r. Lepszymi wynikami mogą się pochwalić nawet Francja i Włochy, tradycyjnie uznawane za „chorych ludzi Europy". Sytuacja w Finlandii nie jest tak tragiczna, jak na południu strefy euro (stopa bezrobocia wynosiła w październiku zaledwie 8,7 proc., a dług gospodarstw domowych sięga 66 proc. PKB), ale kraj przez ostatnie kilka lat praktycznie się nie rozwijał. Niektóre wskaźniki gospodarcze – np. spadek zamówień w przemyśle we wrześniu aż o 31 proc. w skali rocznej – sugerują, że Finlandia przechodzi gospodarczą depresję w wersji light.
Dlaczego tak się dzieje? Wszak Finlandia jest uznawana za kraj, który „odrobił lekcje" przed przystąpieniem do strefy euro i uporządkował swoją gospodarkę. Fiński dług publiczny wynosi tylko 62 proc. PKB. Kraj ten był wielokrotnie chwalony za dyscyplinę fiskalną, elastyczność gospodarczą oraz innowacyjność. Jest to jedno z najmniej skorumpowanych państw w Europie posiadające sprawną administrację i dobry system edukacji. W rankingu konkurencyjności Światowego Forum Gospodarczego (WEF) Finlandia zajmuje pierwsze miejsca w takich kategoriach, jak: innowacyjność, ochrona własności intelektualnej, otoczenie prawne czy szkolnictwo wyższe. Wydaje się mieć wszelkie dane, by być europejskim tygrysem gospodarczym. Ale z jakiegoś powodu osiąga rachityczne tempo wzrostu PKB.
Ekonomiści wskazują najczęściej na serię asymetrycznych wstrząsów jako przyczynę tej sytuacji. Takimi wstrząsami był np. upadek marki Nokia, spadek cen drewna na światowych rynkach oraz kryzys gospodarczy w Rosji. Coraz częściej można jednak usłyszeć, że główną przyczyną kłopotów Finlandii jest obecność w strefie euro. W ostatnich latach fińską opinię publiczną zrażało do Eurolandu głównie to, że kraj musiał brać udział w ratowaniu innych państw unii walutowej. Teraz krytyka euro skupia się na tym, że z własną walutą kraj lepiej radziłby sobie w kryzysie.
– Strefa euro nie jest obszarem optymalnej unii walutowej, a ludzie zaczynają zdawać sobie sprawę z przyczyn naszego kryzysu. Jesteśmy w podobnej sytuacji jak Włochy i straciliśmy jedną czwartą przemysłu. Nasze koszty pracy są zbyt wysokie – twierdzi eurodeputowany Paavo Vayrynen, honorowy przewodniczący partii Centrum. Eurosceptycy lubią porównywać Finlandię z sąsiednią Szwecją, która zachowała własną walutę. O ile szwedzka gospodarka jest obecnie o 8 proc. większa niż przed upadkiem banku Lehman Brothers, o tyle fińska jest o 7 proc. mniejsza.