To oznacza, że linia brzegowa przesunie się aż o 60 km do środka lądu, a wygląd Włoch powróci do tego z odległego plejstocenu, kiedy równinę Padu pokrywało morze. Pozostała część Italii – ta, której nie zaleje woda – zacznie klimatycznie przypominać Afrykę Północną. Lata będą długie, gorące i suche, a w okresie zimowym półwysep będą nawiedzać ulewne deszcze. Podobny los globalne ocieplenie zgotowało Hiszpanii, Grecji i Turcji. Natomiast klasyczny klimat śródziemnomorski rozciągnie się na północne Bałkany, Rosję południowo-zachodnią, Ukrainę i Kazachstan. Wracając do Włoch – ryzyko zalania przez morze dotyczy nie tylko Niziny Padańskiej, ale też obejmuje większą część Italii z nielicznymi wyjątkami. O to, że ich domy nie znajdą się pod wodą, mogą być spokojni jedynie mieszkańcy Ligurii, Marche, Apulii i Kalabrii. Na dnie morza znajdzie się nawet część górzystej Sycylii, a konkretnie okolice Trapani. Oczywiście Laguna Wenecka przestanie istnieć. Naukowcy zapewniają, że na powstrzymanie zmian klimatycznych nie jest za późno i być może ich apokaliptyczne wizje nie muszą się ziścić. Problem w tym, że część ich prognoz już się spełniła. Od kilku lat jesienią Włochy zalewają ulewne deszcze, a – oczekiwane w przyszłości – coraz cieplejsze i suche lata oraz łagodne i deszczowe zimy w Wielkiej Brytanii, Skandynawii i Europie Północno-Zachodniej widzimy właśnie za oknem.