Od początku roku frank szwajcarski osłabł o blisko 2,5 proc. wobec euro, choć zwykle w okresach zwiększonej niepewności na rynkach traktowany był jako waluta bezpiecznej przystani i zyskiwał na wartości. Czyżby jego tradycyjna rola się kończyła?
Stopy w dół
Za euro płacono w piątek nawet 1,1134 CHF, najwięcej, odkąd ponad rok temu Szwajcarski Bank Narodowy (SNB) przestał bronić kursu minimalnego franka. W styczniu szwajcarska waluta osłabiała się najmocniej od sierpnia – który też był okresem wielkich zawirowań na światowych rynkach.
– To, że frank słabnie, choć Europejski Bank Centralny staje się bardziej „gołębi", samo w sobie jest bardzo wymowne. Naprawdę trzeba spojrzeć na franka w nowym świetle – uważa Geoffrey Yu, strateg z banku UBS.
Analitycy BBVA, Standard Banku i Rabobanku twierdzą, że za osłabienie franka może odpowiadać SNB, który w ten sposób uprzedza luzowanie polityki pieniężnej w strefie euro, do którego może dojść już na marcowym posiedzeniu EBC. Narasta też oczekiwanie, że szwajcarski bank centralny obniży swoją stopę depozytową, która wynosi już minus 0,75 proc.
– Taka stopa i tak już uderza w status franka jako waluty bezpiecznej przystani. Osłabienie franka ma podstawy, gdyż SNB będzie obniżkami stóp rekompensował luzowanie polityki przez EBC – twierdzi Salman Ahmed, strateg z Lombard Odier Investment.