O tym jak daleko zajść może poprawność polityczna, możemy przekonać się obserwując politykę zatrudnienia Google.
Kariera Jamesa Damore'a zmieniła się wraz z opublikowaniem 10-stronicowego elaboratu na temat predyspozycji danych płci do pracy wymagającej zdolności technicznych. Manifest Damore'a szybko rozprzestrzenił się wewnątrz Google, wzbudzając silne kontrowersje, zwłaszcza w kadrze kierowniczej.
Głównym przesłaniem artykułu były bowiem różnice płciowe, które według inżyniera stanowią zbiór predyspozycji, jakie dzierżą kobiety i mężczyźni do wykonywania określonych zawodów. Podkreślił on także, że negowanie tych naturalnych różnic kreuje niezdrowe środowisko pracy i sztuczne parytety.
Pierwsza odpowiedź Google była stonowana. Danielle Brown, odpowiedzialna w Google za politykę zróżnicowania, stwierdziła że poglądy Damore'a są właśnie wyrazem wolności wypowiedzi i prawa wszystkich pracowników do głoszenia własnych poglądów, a korporacja wspiera jednostkową kreatywność myślenia.
Wypowiedź Brown pojawiła się jeszcze w zeszłym tygodniu, więc Damore mógł spokojnie spędzić weekend. Umieszczając ona swe oświadczenie w internecie, zawarła jednak personalia inżyniera. Jego nazwisko zaczęło cyrkulować w sieci, powodując ostre reakcje niektórych grup społecznych.