Dobrą nowinę dla pracowników budżetówki ogłosił w poniedziałek premier Czech Bohuslav Sobotka. Płace u naszego sąsiada rosły w drugim kwartale rosły najszybciej od dekady, co zachęciło związki zawodowe do postulowania ich podwyższenia także w sektorze publicznym. W ich mniemaniu taka podwyżka będzie potwierdzeniem, że rząd dba o równy podział owoców wzrostu w gospodarce.
Najwięcej powodów do zadowolenia mają nauczyciele. Ich płace urosną aż o 15 proc., podczas gdy pensje pozostałych pracowników budżetówki o 10 proc. Premier Sobotka twierdzi, że konsensus został osiągnięty na spotkaniu liderów koalicji, nie podał jednak żadnych szczegółów negocjacji.
Rząd rozpocznie w poniedziałek debatę nad projektem budżetu, który przewiduje deficyt w wysokości 50 mld koron (8,15 mld zł). Ministerstwo finansów podwyższyło prognozy wzrostu czeskiego PKB w 2018 r. z 2,9 do 3,1 proc. W związku z tym przychody budżetu mają być wyższe nawet o 21 mld koron w stosunku do uprzednich planów. Minister finansów zaznacza jednak, że nawet taki zastrzyk gotówki nie będzie w stanie pokryć zobowiązania Sobotki do podwyżki płac. Brakować ma wciąż 8 mld koron.
Czeska gospodarka w drugim kwartale wzrosła o 2,5 proc., a stopa bezrobocia jest najniższa w całej Unii i wynosi około 4 proc. Eksperci wskazują, że planowane podwyższenie płac może spowodować presję inflacyjną. – Oczekiwana podwyżka może sprzyjać inflacji i spowodować zwiększenie dynamiki ogólnego wzrostu płac nawet o 1 pkt proc. – zauważa Jakub Seidler, analityk ING. Inflacja w ujęciu rocznym utrzymywała się w sierpniu na poziomie 2,5 proc., tuż poniżej prognozy Banku Centralnego Czech wynoszącej 2,6 proc.