Xiaomi, które ma siedzibę w Pekinie, nie chce tracić czasu i na giełdę planuje wejść już w przyszłym roku. Jak wskazują anonimowe źródła, najbardziej prawdopodobnym miejscem pierwszej oferty publicznej będzie Hongkong. Kwestią sporną pozostaje wycena spółki, ponieważ wielu bankierów zabiegających o obsługę IPO uważa, że kwota 50 mld USD może być zbyt wysoka.
Po inwestycjach w rozbudowanie sieci detalicznej Xiaomi rozpoczęło inwazję na rynek indyjski, a obecnie jest na najlepszej drodze do prześcignięcia Samsunga w swoim kraju. Udane IPO może przynieść firmie nawet 5 mld dolarów, a taki zastrzyk z pewnością pomoże Xiaomi w dalszej ekspansji. Spółka na razie dystansuje się od oferty publicznej. Jej rzecznik odmówił komentarza, natomiast prezes Lei Jun zaprzecza, jakoby jego spółka planowała IPO w drugiej połowie 2018 r.
Założone w 2010 r. Xiaomi od początku wystrzegało się generowania kosztów przez budowę fizycznej sieci detalicznej, promując i sprzedając swoje produkty wyłącznie w internecie. Do 2014 r. formuła ta sprawiła, że spółka stała się najwyżej wycenianym start-upem na świecie. Prezes Lei, który ubiera się w czarne golfy, zaczął być nawet porównywany do Steve'a Jobsa.
Spółka napotkała większe problemy dopiero w ostatnim roku, gdy jej sprzedaż spadła przez silną konkurencję. Według firmy IDC w I kwartale Xiaomi zajmowało dopiero piąte miejsce pod względem sprzedaży wysyłkowej telefonów.
W odpowiedzi producent zdecydował na zmianę strategii i zbudowanie sieci sklepów sprzedaży detalicznej. Do 2019 r. Xiaomi zamierza stworzyć nawet 1000 placówek i osiągnąć sprzedaż na poziomie 70 mld juanów (10 mld dolarów) do 2021 r. Prezes Lei zaznacza też, że jego spółka postawi na ekspansję poza Państwo Środka, w tym zwłaszcza na rynek indyjski, ale też rosyjski i indonezyjski. W marcowym wywiadzie podkreślał, że Xiaomi podwoi inwestycje, wydając dodatkowe 500 mln dolarów w ciągu trzech do pięciu lat.