Jeśli szukamy na świecie regionu szczególnie mocno doświadczającego rynkowych wstrząsów, to odpowiedź narzuca się sama: jest to Ameryka Łacińska. Na wyobraźnię inwestorów może mocno oddziaływać choćby spektakularny rozpad wenezuelskiej gospodarki, któremu towarzyszy hiperfinflacja i kryzys imigracyjny u jej sąsiadów. Skala załamania tamtejszej waluty wobec dolara stała się już trudna do obliczenia. Choć trzeba też pamiętać, że przypadek socjalistycznej Wenezueli jest bardzo specyficzny, a głęboki kryzys trwa tam już od kilku lat. Poważne kłopoty ma jednak również Argentyna, kraj rządzony przez ekipę uznawaną za przyjazną biznesowi. Administracja prezydenta Mauricio Macriego zrobiła niemal wszystko, co podpowiadała ekonomiczna ortodoksja: obiecała drastyczne obniżki wydatków budżetowych i zapewniła sobie 50 mld USD linii kredytowej z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Argentyński bank centralny podwyższył główną stopę procentową do 60 proc., a mimo to peso straciło od początku roku ponad 50 proc. wobec dolara.
Instytut Finansów Międzynarodowych (IIF) już kilka miesięcy temu wskazywał, że Argentyna jest pierwszą ofiarą kryzysu na rynkach wschodzących wywołanego zacieśnianiem polityki pieniężnej przez amerykański Fed. IIF następną ofiarę widział wówczas w Turcji, a na liście kolejnych wskazywał m.in. Kolumbię. Kolumbijskie peso straciło od początku roku wobec dolara zaledwie 3 proc., ale w Ameryce Łacińskiej jest więcej kandydatów na rynkowe słabe ogniwa. W tym gronie jest Brazylia, której waluta, real, straciła od początku roku ponad 20 proc. wobec dolara. Pod presją jest też peso chilijskie, które spadło w tym czasie o 11 proc.
Czy mamy więc już do czynienia z kryzysem latynoamerykańskim? I czy można mówić, że jest on powtórką innego wielkiego kryzysu na rynkach wschodzących – kryzysu azjatyckiego z 1997 r.?
Region, który nie był wzorem
Pewne analogie są aż zbyt oczywiste. Przed wybuchem kryzysu azjatyckiego z 1997 r. Fed, podobnie jak teraz, zacieśniał politykę pieniężną. Kryzys poprzedzały silne napływy kapitału na rynki, które później uznano za słabe ogniwa.