Śpieszmy się korzystać z dobrej koniunktury gospodarczej w strefie euro, bo szybko potrafi przemijać. W zeszłym roku Euroland przechodził solidne ożywienie, które dotarło nawet na jego peryferia. PKB strefy wzrósł w 2017 r. o 2,4 proc., gdy amerykański zwiększył się wówczas o 2,2 proc. W tym roku sytuacja się jednak wyraźnie odwróciła. Najnowsze prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią, że PKB strefy euro wzrośnie w tym roku o 2 proc., gdy wzrost gospodarczy w USA (napędzany cięciami podatków przez administrację Trumpa) przyspieszy do 2,9 proc. W przyszłym roku wzrost w USA ma wyhamować do 2,5 proc., a w strefie euro do 1,9 proc. Pogorszenie widać również we wskaźnikach koniunktury. We wrześniu łączny wskaźnik PMI dla przemysłu i sektora usług Eurolandu zniżkował do 54,2 pkt, czyli najniższego poziomu od września 2016 r. Jest on wciąż dosyć wysoko i sugeruje w miarę solidny wzrost gospodarczy (0,5 proc. kw./kw.), ale wyraźnie widać, że okres najszybszej ekspansji gospodarczej w strefie euro jest już za nami. Pod koniec zeszłego roku ten indeks zbliżał się do 59 pkt. „Spowolnienie powinno być kontynuowane również w czwartym kwartale, gdy w ostatnich miesiącach widzieliśmy utratę tempa, jeśli chodzi o produkcję i o nowe zamówienia" – skomentował te dane Chris Williamson, główny ekonomista firmy IHS Markit, przeprowadzającej badania PMI.
Słabnący impuls kredytowy
Spowolnienie gospodarcze w strefie euro objawia się już w wolniejszej akcji kredytowej. Podaż pieniądza M3 w Eurolandzie wzrosła w sierpniu o 3,5 proc., po tym jak w lipcu zwiększyła się o 4 proc. Jej wzrost był więc najwolniejszy od 2014 r. i o 0,4 pkt proc. niższy niż mówiła średnia prognoz analityków. Problemy z kredytem koncentrują się w dużym stopniu we Francji i Włoszech.
– Te dane dają wskazówkę, co do osłabienia wzrostu gospodarczego w nadchodzących sześciu–dziewięciu miesiącach. To wyraźny sygnał, że spowolnienie będzie kontynuowane w przyszłym roku. Ostatnio obniżyliśmy naszą prognozę wzrostu gospodarczego w strefie euro na 2019 r. z 1,7 proc. do 1,6 proc. A jeśli ten trend na rynku kredytowym będzie kontynuowany, to wzrost może zwolnić jeszcze do 1,5 proc. – prognozuje Claus Vistesen, ekonomista z firmy badawczej Pantheon Macroeconomics.
– Od drugiego kwartału napływają niepokojące dane, jeśli chodzi o PKB i produkcję przemysłową we Francji i Włoszech. Widzimy, że impuls kredytowy tam się zmniejsza, a jest on przecież zwykle jednym z impulsów napędzających wzrost gospodarczy. We Francji możemy się spodziewać w najlepszym wypadku 1,6 proc. wzrostu w tym roku, a w przyszłym 1,4 proc. Gospodarka więc naprawdę znacząco zwalnia. We Włoszech sytuacja jest jeszcze gorsza, gdyż wskaźniki sugerują, że wzrost gospodarczy zejdzie do 0 proc. O ile w USA stopy procentowe idą w górę, gdy gospodarka szybko rośnie, o tyle w strefie euro mamy już silne spowolnienie, zanim nawet stopy zostały podwyższone – mówi „Parkietowi" Christopher Dembik, ekonomista z Saxo Banku.
O ile problemy z akcją kredytową we Włoszech to nic nowego (banki tam mają od dawna kłopoty ze złymi długami, a ryzyko polityczne w ostatnich miesiącach wyraźnie wzrosło), to jak tłumaczyć osłabienie tego impulsu we Francji? – Banki niepokoją się coraz bardziej zmniejszającym się optymizmem co do przyszłości gospodarki. I stają się bardziej ostrożne, jeśli chodzi o udzielanie kredytów. Problemem Francji są zbyt wysokie podatki. Na początku roku rząd je podwyższył i zrobi to ponownie na początku 2019 r. Aktywność gospodarcza we Francji jest podtrzymywana przez konsumpcję, a podwyżki podatków oddziałują na nią negatywnie. Prezydent Macron jest uznawany za liberała, więc dla wszystkich było dużym zaskoczeniem, że zdecydował się na te podwyżki. Francuscy konsumenci spodziewają się też wzrostu bezrobocia w nadchodzących sześciu miesiącach. We Francji nie ma więc już optymizmu – wyjaśnia Dembik.