– Bogaty kraj nie może mieć biednych pracowników – tak premier Hiszpanii Pedro Sanchez tłumaczył deputowanym rządowy plan 22,3-proc. podwyżki płacy minimalnej (salario mínimo interprofesional – SMI) w 2019 r. I podkreślał, że będzie to najszybszy wzrost SMI od 1977 r., gdy podniesiono ją o ponad 29 proc. (rozkładając jednak ten proces na dwie raty). Projekt podwyżki SMI ma zostać przyjęty 21 grudnia na wyjazdowym posiedzeniu rządu w Barcelonie. W ostatnich latach płaca minimalna była zwiększana w Hiszpanii o 8 proc. w 2017 i o niespełna 4 proc. w 2018 r. Na razie przy minimalnej stawce godzinowej, którą ustalono na 24,5 euro za godzinę, miesięczna SMI (za 30 godzin pracy) to 735,9 euro, czyli zdecydowanie mniej, niż wynika z danych Eurostatu (858,55 euro).
Ta różnica wynika z faktu, że w Hiszpanii pracownicy obowiązkowo dostają 14 pensji w roku (w tym jedną przed świętami Bożego Narodzenia). Natomiast w podziale na 12 miesięcy minimalne wynagrodzenie Hiszpanów wynosi 858,55 euro (prawie o 80 proc. więcej niż w Polsce). Po podwyżce hiszpańska minimalna płaca wyniesie w przyszłym roku w urzędowych dokumentach 900 euro – o 164 euro więcej niż teraz. To o 28 euro więcej niż SMI urosła przez ostatnią dekadę. W unijnym podziale na 12 miesięcy wzrośnie do 1050 euro. Prezes Banco Espana Pablo Hernandez de Cos ostrzega, że doprowadzi to do likwidacji 0,8 proc. miejsc pracy w Hiszpanii (czyli ok. 150 tys. stanowisk).