Ale tej zimy nic nie wskazuje, by Brytyjczycy równie entuzjastycznie ruszyli na świąteczne zakupy jak w poprzednich latach. I to mimo że zatrudnienie utrzymuje się na rekordowym poziomie, płace rosną, a stopy procentowe nadal są niskie. Handlowcy alarmują, że potencjalni klienci siedzą w domach, zamiast buszować po sklepach.
Cały ten rok jest bardzo trudny dla brytyjskiego handlu detalicznego. Kilka dużych firm znalazło się już na skraju bankructwa, a inne szukają sposobów na ograniczenie rozmiarów sieci swoich placówek.
Najnowszy przykład to sieć domów towarowych Debenhams sprzedających kosmetyki, odzież, sprzęty AGD i RTV oraz meble. Początki przedsiębiorstwa sięgają 1778 roku, gdy William Clark otworzył w Londynie sklep z drogimi tkaninami, parasolami i galanterią. Teraz spółka zamierza zamknąć 50 domów towarowych, co grozi zwolnieniem 4 tys. pracowników. Inna odzieżowa sieciówka New Look zapowiedziała zamknięcie 25 sklepów, co oznacza, że w sumie ubędzie ich 85. W całej Wielkiej Brytanii od początku stycznia zamknięto już 1267 sklepów, a pracę straciło w nich ponad 25 tys. osób. Jedną z przyczyn miała być konkurencja internetu. Ale oto akcje sieciowego sklepu Asos spadły o 40 proc., gdy spółka obniżyła prognozy wzrostu zysku.