– Najważniejszym powodem, by postrzegać rozpoczętą w Chinach korektę jako okazję do zakupów, jest to, że rynki surowcowe przestają być skoncentrowane na Chinach. Skala odbicia popytu na rynkach rozwiniętych oznacza, że Chiny nie są już kluczowym kupcem, który dyktuje ceny. Zostały przytłoczone przez zachodnich konsumentów. Rynek zaczyna to odzwierciedlać, co przejawia się choćby w tym, że ceny miedzi mocniej reagują na dane z zachodniego przemysłu niż na podobne dane z Chin – wskazuje Jeffrey Currie, szef działu analiz rynków surowcowych w Goldman Sachs.

Na niekorzyść Chin działa stopniowa relokacja łańcuchów dostaw, będąca reakcją na pandemię. Produkcja w Chinach traci również na atrakcyjności ze względu na wzrost kosztów pracy, do którego doszło przez ostatnie kilkanaście lat. Tymczasem wpływ USA na globalne rynki surowcowe rośnie, co ma związek zarówno z wdrażanymi tam fiskalnymi działaniami stymulacyjnymi, jak i większą automatyzacją produkcji.

– Chiny pozostają dużo bardziej konkurencyjne, jeśli chodzi o pracę, więc amerykański przemysł musi konkurować, zwiększając automatyzację oraz wydajność w intensywnych technologicznie sektorach produkcyjnych. Wydajność osiągnięta przez Zachód w zużyciu energii oraz surowców w ostatniej dekadzie zaczyna dawać o sobie znać – dodaje Currie.

Pomimo niedawnej korekty ceny wielu surowców są wciąż dużo wyższe niż na początku roku. Na przykład miedź zdrożała od początku stycznia o 31 proc., a ropa gatunku Brent o 34 proc. HK