Wyraźnie zrewidowaliście państwo ścieżkę stóp procentowych na 2026 r. Po cięciach jeszcze o 50 pkt baz. w tym roku spodziewacie się kolejnych obniżek w 2026 r. już też „tylko” o 50 pkt baz., a nie o 125 pkt baz. jak dotychczas. To przez fakt, że Rada Polityki Pieniężnej coraz mocniej akcentuje ryzyka dla konsolidacji fiskalnej?
Przyszłe decyzje RPP będą zależeć od wielu czynników, natomiast kluczowe przesłanki za naszą rewizją są dwie. Po pierwsze, perspektywy fiskalne obiektywnie się zmieniają. Po drugie, już sama RPP najpierw w maju była trochę bardziej ostrożna, niż rynek oczekiwał, a wypowiedzi po czerwcowym posiedzeniu były jeszcze bardziej jastrzębie.
Ta zmiana perspektyw fiskalnych wynika z prawdopodobnego mniejszego apetytu rządu na zdecydowaną konsolidację fiskalną w 2026 r., zapowiedzi wyborczych prezydenta elekta i oczekiwania trudnej kohabitacji rządu Tuska i prezydenta Nawrockiego?
Sam prezydent elekt jasno mówił, że jest przeciw podwyżkom podatków. Niedawno zasugerował, że chętnie podpisze ustawę o podniesieniu kwoty wolnej od PIT lub sam złoży projekt. Do tego dochodzi naturalny mechanizm: jesteśmy dwa lata przed wyborami parlamentarnymi i zakładamy, że rząd pewnie będzie miał mniejszą motywację do trudnych decyzji fiskalnych.
Czytaj więcej
Po maju dziura w kasie naszego państwa wyniosła ponad 108 mld zł i była najwyższa w historii o tej porze roku. Pocieszeniem może być jedynie to, że wpływy z VAT idą całkiem nieźle i być może nie będzie potrzebna nowelizacja budżetu.
Jest pan jednym z autorów raportu „Zagrożenia nadmiernego długu publicznego” opublikowanego niedawno przez Instytut Odpowiedzialnych Finansów. Zwracaliście w nim uwagę na niebezpieczną ścieżkę fiskalną Polski. Zakładam, że po wyborach ta diagnoza jest tym bardziej aktualna.
Sama diagnoza jest niezależna od wyniku wyborów. Ona sprowadza się do tego, że finanse publiczne są na trajektorii, którą trudno uznać za wartą utrzymywania w dłuższym czasie. Jeżeli pozostawilibyśmy sytuację samą sobie, to dług w relacji do PKB rósłby bardzo szybko. To tym ważniejsze, że im wyższy dług, tym więcej w budżecie ważą koszty jego obsługi. Jeszcze niedawno były one lekko powyżej 1 proc. PKB, w 2024 r. – 2,2 proc., niedługo może to być powyżej 3–4 proc. Jednocześnie rosną nam wydatki zbrojeniowe, co do których utrzymania istnieje powszechny konsensus. W budżecie robi się więc coraz mniej miejsca na inne rzeczy. Jeśli dług nie przestanie rosnąć, będziemy mieć poważny problem.
Czy widzi pan w tej ścieżce długu zagrożenie dla ratingu kredytowego Polski albo jego perspektywy?
Pewnie dopiero przy okazji jesiennych raportów agencji ratingowych będziemy mogli usłyszeć od nich coś więcej. Do tego czasu zobaczymy, co rząd zaproponuje w projekcie budżetu na 2026 r. Patrząc ogólnie na fundamenty i odporność polskiej gospodarki, to nie spodziewałbym się szybkich obniżek ratingu. To będzie zależeć też od otoczenia zewnętrznego. Należy pamiętać, że zawsze jesteśmy analizowani w odniesieniu do sytuacji fiskalnej w innych krajach z naszej kategorii.