Michał Dybuła, BNP Paribas Bank Polska: Rosną szanse na solidne ożywienie

Dotychczasowe prognozy dla polskiej gospodarki na 2024 r., zakładające wzrost PKB o około 3 proc., zaczynają wyglądać na zbyt ostrożne – ocenia Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska.

Publikacja: 21.11.2023 18:15

Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska

Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Bank Polska

Foto: parkiet.tv

We wrześniu, gdy aktualizowaliście ostatnio prognozy dla polskiej gospodarki, zakładaliście stagnację PKB w tym roku i wzrost o 3 proc. w 2024 r. Czy dzisiaj, po wyborach i po sporej porcji nowych danych, w tym dotyczących PKB w III kwartale, ten scenariusz pozostaje aktualny?

Ten rok już mamy praktycznie za sobą, można się zastanawiać, czy roczna dynamika PKB będzie w okolicach zera czy troszeczkę wyżej. Natomiast przyszły rok wygląda o wiele ciekawiej. Sporo się wydarzyło i w polityce, i w gospodarce. Na pewno wzrosły szanse na szybkie odblokowanie funduszy unijnych. Do tego nowa koalicja rządowa będzie zapewne chciała zrealizować część obietnic przedwyborczych. Prawdopodobna wydaje się np. duża podwyżka wynagrodzeń w budżetówce, która będzie równowartością około 1 proc. PKB. Scenariusz wzrostu PKB w 2024 r. o 3 proc. w tym świetle wygląda na zbyt ostrożny. Sytuacja w otoczeniu zewnętrznym nam nie pomaga, ale popyt krajowy będzie bardzo silnym motorem wzrostu.

Solidne odbicie konsumpcji zapowiada też szybki wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw. W październiku sięgnął on 12,8 proc. rok do roku. Jak to pogodzić z konsekwentnym, choć powolnym spadkiem zatrudnienia w tym sektorze? Czy zatrudnienie maleje wskutek trendów demograficznych, a nie z powodu ochłodzenia na rynku pracy?

Popyt na pracę słabnie w okresach recesji czy stagnacji i teraz też jesteśmy tego świadkami. W dzisiejszych warunkach ten spadek popytu wpływa głównie na liczbę wakatów, która maleje, ale w jakimś stopniu przekłada się też na zatrudnienie. To, że towarzyszy temu szybki wzrost płac, zarówno nominalnych, jak i realnych, wynika z kilku czynników. Przede wszystkim wciąż mamy niedobór wykwalifikowanych pracowników, co powoduje, że ich praca drożeje. Na to nakładają się efekty podwyżki płacy minimalnej o około 20 proc. w tym roku i podobnej w przyszłym roku. To ma przełożenie na wynagrodzenia coraz większej części pracowników. W tej sytuacji trudno oczekiwać, żeby presja na wzrost płac słabła, ale jednocześnie koszty pracy mogą się stawać dla niektórych firm problemem, zwiększając ich chęć do zastępowania niektórych pracowników – odchodzących na emerytury, ale też ewentualnie zwalnianych – przez większe wykorzystanie robotów i maszyn.

O tym, że w przyszłym roku płaca minimalna ponownie wzrośnie o około 20 proc., wiadomo już od wakacji. A mimo to większość prognoz wskazywała, że wzrost płac będzie jednak hamował. Dzisiaj można mieć co do tego wątpliwości?

Myślę, że wzrost płac może wyhamować, ale w sektorze przedsiębiorstw – czyli podmiotach zatrudniających ponad dziewięć osób – będzie on zapewne wciąż w okolicy 10 proc. W całej gospodarce, uwzględniając sektor publiczny, wzrost wynagrodzeń będzie zapewne jeszcze wyższy. To jest szalenie istotne z punktu widzenia tego, jak będzie kształtowała się inflacja w przyszłym roku i jeszcze kolejnym. Można posłużyć się tu prostą regułą: inflacja generowana w kraju będzie wynosiła mniej więcej tyle, ile wynosiło będzie nominalne tempo wzrostu wynagrodzeń pomniejszone o tempo wzrostu produktywności pracy. W tym momencie ta krajowa presja inflacyjna wciąż wynosi około 10 proc. rok do roku.

Czy to oznacza, że nie należy oczekiwać wyhamowania inflacji w 2024 r. do około 5–6 proc., jak sugerowała do niedawna większość prognoz?

Efekty bazy będą dość istotnie oddziaływały w kierunku dalszego spadku tej części inflacji, która wynika z czynników podażowych. Ale to się skończy gdzieś wiosną przyszłego roku. Potem można się spodziewać ponownego przyspieszenia inflacji CPI. W przypadku samej inflacji bazowej (bez cen energii i żywności) przyspieszenie będzie pewnie mniejsze, ale wiele będzie zależało od tego, jak będzie się zachowywał popyt. Na razie zanosi się na to, że ten popyt będzie przyspieszał, więc nie wiązałbym z tym wielkich nadziei na szybkie wygasanie presji inflacyjnej. W dezinflacji pomagać może trochę umocnienie złotego, ale kurs walutowy potrafi być bardzo zmienny, więc nie budowałbym na tym scenariusza inflacyjnego na przyszły rok.

RPP swoją listopadową decyzję, aby utrzymać stopy procentowe bez zmian, uzasadniała przede wszystkim niepewnością co do tego, jakie będą decyzje nowego rządu w odniesieniu do tzw. tarczy antyinflacyjnej. Andrzej Domański, przymierzany do stanowiska ministra finansów, sugeruje, że tarcza zostanie w dużej mierze wygaszona. Jak to wpłynie na inflację?

Wygaszenie tarczy będzie inflację podbijać, chociaż nie jest pewne, czy przywrócenie stawki VAT na podstawowe artykuły żywnościowe z 0 do 5 proc. w 100 proc. przełoży się na ceny. Ale też trzeba powiedzieć, że tarcza antyinflacyjna była bardzo kosztowna dla budżetu. To jedna z przyczyn tego, że tak mocno wzrósł w br. deficyt sektora finansów publicznych. Nie są to rozwiązania możliwe do utrzymania na dłuższą metę. Wydaje mi się, że biorąc pod uwagę szybko rosnące dochody gospodarstw domowych, przywrócenie stawki VAT na żywność do poprzedniego poziomu nie powinno napotykać istotnych przeszkód natury politycznej.

Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Sławomir Dudek, prezes IFP: Polska ma najwyższy przyrost długu w Unii
Gospodarka krajowa
Wydatki świąteczne wciąż rosną, choć wolniej