Politycy Prawa i Sprawiedliwość często epatują Polaków wielkimi liczbami, które mają świadczyć, jak rząd świetnie sobie radzi w pilnowaniu wpływów do kasy państwa. Że „wystarczy nie kraść”, by w budżecie starczyło na wszystko. Sprawdziliśmy, czy rzeczywiście sytuacja podatkowa wygląda tak różowo.
O 300 mld zł więcej
Jeśli chodzi o nominalne kwoty, to wydaje się, że nie jest źle, a nawet, że jest bardzo dobrze. Tylko w tym roku dochody podatkowe (tj. z VAT, z PIT i CIT razem z częścią dla samorządów, akcyzy, podatku od gier, bankowego, od kopalin i od sprzedaży detalicznej) mają wynieść ok. 600 mld zł. W porównaniu z 2015 r., czyli ostatnim rokiem rządów koalicji PO-PSL, będą więc niemal dwa razy, czyli o blisko 300 mld zł, wyższe.
Analizując kategorie podatków, warto zwrócić uwagę na VAT i PIT, które rosną najszybciej, czym zresztą resort finansów chwali się jako sukcesem uszczelnienia systemu podatkowego. W 2023 r. VAT ma przynieść do budżetu ok. 260 mld zł, czyli o 136 mld zł (111 proc. ) więcej niż w 2015 r. Z kolei CIT ma dać ok. 95 mld zł (razem z częścią dla JST), czyli aż 62 mld zł (o 190 proc.) więcej niż osiem lat temu.
W przypadku nominalnych wartości magia wielkich liczb rzeczywiście może więc przemawiać do wyobraźni.