Stopa bezrobocia rejestrowanego wzrosła w styczniu do 5,5 proc. z 5,2 proc. w grudniu. Czy to wyłącznie efekt sezonowy, czy w tych danych widać jakieś symptomy pogorszenia koniunktury na rynku pracy?
W zachowaniu bezrobocia żadnego wpływu spowolnienia gospodarczego na rynek pracy jeszcze nie widać. Styczniowa zwyżka to był efekt czysto sezonowy. Historycznie w pierwszym miesiącu roku stopa bezrobocia często rosła właśnie o 0,3 pkt proc., tak jak w br. Zarówno stopa bezrobocia, jak i liczba bezrobotnych są rekordowo niskie jak na tę porę roku. W urzędach pracy jako bezrobotni zarejestrowanych jest tylko 857 tys. osób. Tuż przed przystąpieniem Polski do UE ta liczba wynosiła około 3,3 mln osób. To są dwa różne światy.
Powiedziała pani, że w wahaniach stopy bezrobocia jeszcze nie widać wpływu spowolnienia gospodarczego. Ten wpływ się prędzej czy później pojawi?
Delikatne ochłodzenie na rynku pracy już widać, tylko że nie w stopie bezrobocia. Maleje liczba ofert pracy, hamuje wzrost zatrudnienia. Dynamika płac jest dość stabilna, ale to jest związane z inflacją. Sądzę, że spowolnienie gospodarcze będzie tak wpływało na rynek pracy, że malała będzie liczba nowo zatrudnianych osób, ale nie będzie rosła liczba bezrobotnych. Przedsiębiorstwa od dłuższego czasu mają trudności ze znalezieniem pracowników. Jeśli oczekują, że ten rok będzie trudny, ale kolejne lata przyniosą ożywienie, co może oznaczać konieczność zwiększenia zatrudnienia, to wolą nie zwalniać pracowników, żeby nie narażać się potem na koszty szukania nowych.