Jak podał w środę GUS, produkcja sprzedana przemysłu w czerwcu wzrosła realnie (czyli w cenach stałych) o 10,4 proc. rok do roku po zwyżce o 14,9 proc. w maju (ten ostatni odczyt GUS minimalnie zrewidował w dół). To wynik sporo poniżej szacunków większości ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet”. Przeciętnie oczekiwali oni wyhamowania wzrostu produkcji do 12 proc. rok do roku.
Wzrost produkcji w ujęciu rok do roku jest ciągle pod wpływem niskiej bazy odniesienia sprzed roku. O faktycznej koniunkturze w przemyśle więcej mówią zmiany oczyszczonej z wpływu czynników sezonowych sprzedaży w ujęciu miesiąc do miesiąca. Licząc w ten sposób, produkcja sprzedana zmalała w czerwcu o 0,9 proc., po zniżce o 1,7 proc. w maju i o 0,4 proc. w kwietniu. Poprzednio taką złą passę przemysł miał w 2016 r.
Zapaść w przemyśle przetwórczym sygnalizował już PMI, wskaźnik obliczany na podstawie ankiety wśród menedżerów logistyki przedsiębiorstw. Jak podała na początku lipca firma S&P, w czerwcu PMI zanurkował do najniższego od maja 2020 r. poziomu 44,4 pkt z 48,5 proc. w maju. Każdy wynik poniżej 50 pkt oznacza zaś, że aktywność w przemyśle przetwórczym zmalała w stosunku do poprzedniego miesiąca. Ankietowane przez S&P na potrzeby PMI firmy raportowały mniejszy strumień nowych zamówień, mniejszą produkcję oraz spadek zatrudnienia.
W całym II kwartale produkcja przemysłowa zmalała o około 3 proc. Ekonomiści z banku Pekao oceniają, że tak samo mógł się zachować produkt krajowy brutto, czyli miara aktywności w szerokiej gospodarce. Dwie z rzędu kwartale zniżki PKB oznaczałyby zaś tzw. techniczną recesję.