Taki obraz sytuacji w polskim przemyśle przetwórczym maluje PMI, wskaźnik bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki około 250 przedsiębiorstw.
Jak podała w piątek firma S&P, w czerwcu PMI zmalał do najniższego od maja 2020 r. poziomu 44,4 pkt z 48,5 proc. w maju. Pomijając okres pandemii Covid-19, poniżej 45 pkt wskaźnik ten był wcześniej w latach 2008-2009, a poprzednio na początku bieżącego stulecia. Jednocześnie, pomijając pandemiczny 2020 r., to dopiero drugi raz w sięgającej 1998 r. historii PMI, gdy wskaźnik ten zmalał o ponad 4 pkt w ciągu miesiąca.
Czerwcowy wynik ponownie, tak jak majowy, okazał się niższy od nawet najbardziej pesymistycznych szacunków ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet”. Przeciętnie spodziewali się oni zniżki PMI do 48 pkt. Takim przewidywaniom sprzyjało to, że według wstępnych danych, opublikowanym w zeszłym tygodniu, w strefie euro PMI w przemyśle w czerwcu nie zanurkował tak mocno jak w Polsce i utrzymał się powyżej 50 pkt. Tak było nawet w Niemczech, gdzie firmy przemysłowe wyjątkowo mocno obawiają się odcięcia dostaw rosyjskiego gazu.
Każdy odczyt poniżej 50 pkt oznacza teoretycznie, że koniunktura w polskim przemyśle przetwórczym pogorszyła się w porównaniu do poprzedniego miesiąca. W maju, gdy PMI po raz pierwszy od czerwca 2020 r. znalazł się poniżej tej granicy, produkcja sprzedana w polskim przemyśle (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) rzeczywiście zmalała: o 1,7 proc. w stosunku do kwietnia, gdy z kolei spadła o 0,4 proc. Wygląda więc na to, że tym razem spadek PMI nie jest tylko przejawem pogorszenia nastrojów w przemyśle, jak zdarzało się w przeszłości, tylko rzeczywistego spadku aktywności w tym sektorze.