Jesienią ma trafić do Sejmu. Zgodnie z zapowiedziami przedsiębiorstwa inwestujące w działalność badawczo-rozwojową odliczą 100 proc. wszystkich kosztów kwalifikowanych.
– To bardzo dobry krok w kierunku wspierania innowacyjności biznesu w Polsce. Ulga na takim poziomie od lat obowiązuje w Czechach i na Węgrzech – komentuje Małgorzata Boguszewska, menedżer działu dotacji i ulg B+R w Ayming Polska. Wskazuje, że np. duża firma, w której roczne koszty pracowników zatrudnionych w celu realizacji działalności badawczo-rozwojowej to 1 mln zł, a pozostałe koszty kwalifikowane to 500 tys. zł, przy stawce CIT 19 proc. za 2016 r. mogła odliczyć ok. 66 tys. zł. Utrzymując wydatki na B+R na tym samym poziomie, za 2017 r. odliczy ponad 120 tys. zł, a za 2018 r. aż 285 tys. zł.
Szykują się też inne zmiany. Obecnie przedsiębiorcy mogą odliczyć w ramach ulgi B+R wyłącznie koszty osobowe pracowników zatrudnionych na podstawie umowy o pracę. Zgodnie z projektem nowelizacji w grę będą też wchodziły umowy-zlecenia lub umowy o dzieło (ale pod warunkiem, że osoby współpracujące w ramach umów cywilnoprawnych będą zajmować się wyłącznie działaniami B+R).
Przedsiębiorców szykujące się zmiany cieszą, ale podkreślają, że konieczne jest także stworzenie dokładnych i spójnych definicji podatkowych.
– Największą bolączką firm w zakresie zwiększania innowacyjności jest dostęp do kapitału. To nie kwestie podatkowe, ale dostęp do finansowania jest największym hamulcem innowacyjności – podkreśla zarazem Krzysztof Zawadzki, członek zarządu Sare. Dodaje, że konieczne jest stworzenie takich mechanizmów podatkowych dla dawców kapitału – instytucji i inwestorów prywatnych, które umożliwią im obniżenie kosztów finansowania i dadzą możliwość rozliczenia zainwestowanego kapitału, który nie przyniósł efektu w postaci zakończonej sukcesem pracy B+R.