Liczba upadłości firm nie jest zatrważająca

Publikacja: 09.05.2018 18:58

Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, była gościem Grzegorza Siemionczyka w programie

Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego, była gościem Grzegorza Siemionczyka w programie #Prosto z Parkietu.

Foto: Archiwum

Polska waluta od połowy kwietnia słabnie. We wtorek rano za euro było trzeba zapłacić ponad 4,29 zł, najwięcej od października. Dlaczego złoty traci na wartości?

Osłabienie dotyczy większości walut z tzw. rynków wschodzących, korona czeska i forint zachowują się podobnie jak złoty. Ma to związek z rosnącym napięciem na światowych rynkach finansowych. Najpierw wynikało to z rozpoczęcia wojny handlowej między USA i Chinami. Do dziś nie wiadomo, jak te sprawy się potoczą. Do 22 maja potrwać mają negocjacje handlowe między Waszyngtonem i Pekinem. Ich rezultat jest niepewny. W ostatnich dniach kluczowe znaczenie dla notowań miały zaś oczekiwania na decyzję prezydenta USA Donalda Trumpa w sprawie porozumienia z Iranem, która ostatecznie została ogłoszona we wtorek. Porozumienie zostało zerwane i nie wiadomo, co wydarzy się teraz.

Rozumiem, że w związku z tą niepewnością trudno wyrokować, co czeka złotego w najbliższych dniach i tygodniach? Pod koniec kwietnia ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści, w tym pani, oczekiwali aprecjacji złotego. Euro miało w maju kosztować średnio 4,22 zł.

Teraz wydaje się, że w krótkim terminie złoty pozostanie słabszy. Na pierwszą połowę czerwca zaplanowane jest posiedzenie Fedu, na którym prawdopodobnie dojdzie do podwyżki stóp procentowych. To będzie sprzyjało aprecjacji dolara, na czym zwykle cierpią waluty państw zaliczanych do rynków wschodzących. Do tego mamy do czynienia z kryzysową sytuacją w Argentynie, co przekłada się na notowania walut w całym regionie, gwałtownie słabnie też turecka lira. Wzrost awersji do ryzyka na niektórych rynkach wschodzących rzutuje zaś na cały koszyk. Te czynniki zewnętrzne będą też stwarzały presję na złotego.

We wtorek Narodowy Bank Polski opublikował dane, wedle których wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych w Polsce w ub.r. wyniosła 24,3 mld zł, o 55 proc. mniej, niż rok wcześniej. Nie licząc 2013 r., gdy strefa euro zmagała się z kryzysem fiskalnym, to najsłabszy wynik od kilkunastu lat. Jest czym się niepokoić?

Na pierwszy rzut oka te dane rzeczywiście robią fatalne wrażenie. Ale jak wyjaśnił NBP, to nie miało związku z problemami zagranicznych inwestorów, które zmuszałyby ich do wycofywania się z Polski, tylko z przejęciami przez polskich inwestorów udziałów w rodzimych firmach od zagranicznych inwestorów. Największe znaczenie miało oczywiście przejęcie przez Skarb Państwa Banku Pekao od włoskiego UniCreditu. Możemy więc być spokojni, bo sytuacja jest inna, niż w 2013 r. czy w latach 2008–2009, gdy wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych była zbliżona do ubiegłorocznej.

W tych danych nie widać żadnych sygnałów spadku zaufania inwestorów zagranicznych do Polski? To byłoby zgodne z ogólną zapaścią inwestycji nad Wisłą w ostatnich latach.

Nie. Zresztą z innych danych NBP z ostatnich dni, opartych na badaniach wśród firm, wynika, że inwestycje przedsiębiorstw odżywają. One podążają za inwestycjami publicznymi, które rosną w związku z napływem funduszy unijnych. Ten czynnik będzie napędzał inwestycje w Polsce w kolejnych kwartałach, a nawet latach.

Z raportu NBP o sytuacji przedsiębiorstw, do którego się pani odnosi, wynika, że jest ona najlepsza od lat. Rentowność firm rośnie, a bariery rozwoju są coraz mniej odczuwalne. Jak to pogodzić z danymi, wedle których przybywa w Polsce niewypłacalnych firm? Według Eulera Hermesa, I kwartał br. był pod tym względem najgorszy od dekady.

Wyjaśnieniem tej pozornej sprzeczności mogą być różnice metodologiczne. NBP sam przyznaje, że w jego cyklicznej ankiecie niedoreprezentowane są małe i mikrofirmy. Wśród badanych firm przeważają duże. A ich sytuacja jest inna, niż tych małych, a nawet średnich. W rejestrze REGON na koniec marca figurowało ponad 4,3 mln firm. Przy tym 96 proc. z nich to małe i mikroprzedsiębiorstwa, zatrudniające do dziewięciu osób. Zakładam, że upadłości dotyczą przede wszystkim takich podmiotów. A biorąc pod uwagę ich liczbę, skala upadłości (w I kwartale ogłosiło ją około 260 firm) jest mimo wszystko nieduża. Zwłaszcza że w tym samym czasie powstają przecież nowe firmy.

Część analityków tłumaczy rosnącą liczbę upadłości zwyżkującymi szybko kosztami pracy. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szacuje, że stopa bezrobocia rejestrowanego spadła w kwietniu do 6,3 proc. Tak niska nie była od co najmniej ćwierćwiecza. Ale w ujęciu rok do roku zmalała tylko o 1,3 pkt proc., najmniej od blisko czterech lat. Czy należy oczekiwać, że silny wzrost popytu na pracę będzie coraz bardziej windował płace, zamiast zatrudnienia?

Szacunek MRPiPS jest zgodny z przeciętnymi szacunkami analityków, w tym z moim. Tempo spadku stopy bezrobocia ewidentnie hamuje. W grudniu moim zdaniem wyniesie ona 5,5 proc. (to oznaczałoby jej spadek o 1,1 pkt proc. rok do roku – red.). Grupa osób, które pozostają w rejestrach, w coraz większym stopniu składa się z tych, których coraz trudniej zaktywizować. W horyzoncie dwóch, trzech lat stopa bezrobocia może więc stanąć w miejscu. To bez wątpienia będzie się przekładało na płace, zresztą już się to dzieje. W badaniach NBP firmy jako główną barierę rozwoju wskazują trudność z obsadzeniem wakatów. Skoro rąk do pracy coraz bardziej brakuje, i to pomimo imigracji z Ukrainy, to firmy będą zmuszone do podkupywania sobie pracowników, co będzie sprzyjało wzrostowi płac.

Jakiej dynamiki wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw możemy się w tym roku spodziewać?

Obecnie oscyluje ona w okolicy 7 proc. rok do roku. Nominalny wzrost płac może jeszcze w kolejnych miesiącach nieco przyspieszyć, do 7,5 proc. rok do roku, może trochę bardziej. GS

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego