Dlaczego? Czy płaca minimalna na obecnym poziomie ma jakieś negatywne konsekwencje dla polskiej gospodarki?
Tak naprawdę nikt tego nie wie. Nie ma dobrych danych, które pozwoliłyby to ocenić, a więc nie ma też analiz. Przykładowo: liczba osób otrzymujących wynagrodzenie minimalne była ostatnio publikowana przed wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej na umowach-zleceniach. A to mogło mocno wpłynąć na efekty zmian płacy minimalnej, bo utrudniło jej omijanie przez pracodawców.
Abstrahując od niedostatków polskiej statystyki, jak można ustalić, czy płaca minimalna jest za wysoka?
Zwykle ekonomiści analizują efekty zmian płacy minimalnej przez pryzmat dochodów całej grupy osób, które otrzymują zbliżone do niej wynagrodzenie. Część osób z tej grupy może nie być w stanie wytworzyć dóbr i usług o takiej wartości, żeby opłacało się je zatrudniać. Jeśli wpływ wzrostu płacy minimalnej na wynagrodzenia tych, którzy pracują, przewyższa spadek dochodów tych, którzy stracili pracę, to można powiedzieć, że podwyżka była korzystna. Ale w polskich warunkach najważniejsze jest to, żeby wciągać jak najwięcej osób na legalny rynek pracy, nie wypychać najsłabszych uczestników rynku pracy do szarej strefy lub w ogóle w stan nieaktywności. Zbyt wysoka płaca minimalna ma zwykle odwrotne skutki.
Polska zmaga się z niedoborem rąk do pracy. Może w takich warunkach zwiększanie płacy minimalnej będzie zachęcało do powrotu na rynek pracy część osób nieaktywnych zawodowo?
Nie mam przekonania, że płaca minimalna tak działa. Większość badań pokazujących, że wynagrodzenie minimalne nie wywiera negatywnego wpływu na poziom zatrudnienia, dotyczy krajów, w których jest ono na umiarkowanym poziomie. W Polsce zaś tak nie jest, minimalna płaca według OECD wynosi 54 proc. mediany płac. Poza tym trzeba pamiętać, że jesteśmy na szczycie cyklu koniunkturalnego. Negatywne konsekwencje wzrostu płacy minimalnej mogą się ujawnić dopiero w trakcie spowolnienia.