Ministerstwo Finansów pracuje nad nowym projektem budżetu na przyszły rok – deklarował prawie tydzień temu Tomasz Robaczyński, wiceminister finansów. Ale wygląda na to, że nie jest to kwestia priorytetowa, bo temat budżetu na 2020 r. nie znalazł się w porządku wtorkowych obrad Rady Ministrów.
Według naszych nieoficjalnych informacji rząd zajmie się nowym projektem najwcześniej za tydzień (10 grudnia), a najpewniej na posiedzeniu za dwa tygodnie (17 grudnia). Tym samym do Sejmu trafi on prawdopodobnie w drugiej połowie miesiąca i posłom zostaje coraz mniej czasu na dokładne przyjrzenie się budżetowi.
– W grudniu zaplanowane jest tylko jedno posiedzenie Sejmu, więc tak naprawdę prace w tym zakresie zaczniemy w styczniu – mówi posłanka Izabela Leszczyna, wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Finansów Publicznych z KO. – Biorąc zaś pod uwagę fakt, że Sejm powinien zakończyć prace do końca stycznia, czasu jest dramatycznie mało – zaznacza. Tym mniej, im więcej zmian rząd wniesie w stosunku do swojego pierwotnego projektu, przedstawionego we wrześniu, a może być ich rzeczywiście sporo.
Trzeba choćby rozstrzygnąć problem braku dochodów w kasie państwa, po tym jak posłowie PiS wycofali się z pomysłu podwyżki składek ZUS dla najlepiej zarabiających (zniesienie tzw. limitu składek ZUS). To ubytek rządu 5 mld zł netto (7 mld zł miał zyskać FUS, a o 2 mld zł miały być mniejsze dochody z PIT), który teraz trzeba pokryć, szukając innych dochodów lub poprzez ograniczenie wydatków.