Realny fundusz płac w sektorze przedsiębiorstw, czyli siła nabywcza wynagrodzeń wszystkich tam zatrudnionych, jeszcze w grudniu zwiększył się o 5,4 proc. rok do roku, a średnio w ub.r. rósł w tempie 7 proc. W styczniu realną dynamikę dochodów z pracy stłumiła inflacja, która przyspieszyła do 4,4 proc. rok do roku, z 3,4 proc. miesiąc wcześniej. Nie mniejsze znaczenie miał jednak także mizerny wzrost zatrudnienia. Skokowa podwyżka płacy minimalnej nie wystarczyła, aby skompensować negatywny wpływ tych dwóch czynników na realny fundusz płac.
Jak wynika z środowych danych GUS, gospodarstwa domowe odczuwają to, że poprawa ich sytuacji dochodowej jest coraz wolniejsza. W lutym tzw. bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej (BWUK) zmalał do 1,3 pkt z 3,7 pkt w grudniu. Nie licząc grudnia 2018 r., gdy na nastroje konsumentów negatywnie wpływały obawy o wzrost rachunków za prąd, to najsłabszy wynik od kwietnia 2017 r.
Z kolei wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej (WWUK), który wyraża oczekiwania gospodarstw domowych co do koniunktury w gospodarce i ich sytuacji finansowej w kolejnych 12 miesiącach, zmalał w lutym do -2,2 pkt z -0,6 pkt w styczniu. To także najniższy odczyt od niemal trzech lat. Przyczynił się do tego m.in. wyraźny wzrost obaw o utratę pracy.
Zamieszanie w danych
Źródłem tych obaw może być coraz wolniejszy wzrost zatrudnienia, choć ekonomiści nie mają wątpliwości, że nie jest to tylko przejaw słabnącego zapotrzebowania na pracowników, ale też problemów firm z zapełnianiem wakatów.
W styczniu, jak podał w środę GUS, zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się o zaledwie 1,1 proc. rok do roku, najmniej od jesieni 2015 r., zamiast o 2,2 proc., jak szacowali przeciętnie ankietowani przez „Parkiet" ekonomiści.