Inflacja przestała być obojętna dla konsumentów

W 2022 r. inflacja średnio będzie wynosiła 6,6 proc. - powiedział Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao, w rozmowie z Grzegorzem Siemionczykiem.

Publikacja: 24.11.2021 19:42

Inflacja przestała być obojętna dla konsumentów

Foto: parkiet.com

Jeszcze we wrześniu twój zespół należał do największych optymistów w ocenie perspektyw polskiej gospodarki. Prognozowaliście, że w 2022 r. wzrost PKB sięgnie 5,5 proc., po 5 proc. w br. Teraz wskazujecie, że w przyszłym roku czeka nas spowolnienie wzrostu do 4 proc. Co się zmieniło w ciągu tych dwóch miesięcy, że prognozy wymagały rewizji?

Rzeczywiście, dokonaliśmy takiej rewizji. We wrześniu inflacja była już podwyższona, ale jednak trochę niższa niż dziś i miała nieco inny charakter. Nie było jeszcze takiego wzrostu cen energii, gazu itp. Teraz weszliśmy na trajektorię inflacji, która nie jest już obojętna dla konsumenta. To zjawisko nie ogranicza się zresztą do Polski. We wrześniu podwyższyliśmy nasze prognozy ze względu na oczekiwania, że Polski Ład zwiększy dochód netto znacznej części gospodarstw domowych. Teraz jednak spodziewamy się, że inflacja mocno ograniczy dynamikę dochodu rozporządzalnego gospodarstw domowych.

W warunkach niskiego bezrobocia i problemów firm ze znalezieniem pracowników ci ostatni mają, jak się zdaje, dużą siłę przetargową. Stąd obawy części członków Rady Polityki Pieniężnej, że w Polsce może dojść do tzw. spirali cenowo-płacowej, gdy wzrost cen i płac wzajemnie się napędzają. Zakładasz, że wzrost płac nie przyspieszy na tyle, żeby skompensować pracownikom wzrost cen?

Moim zdaniem to mało prawdopodobne. Dynamika wynagrodzeń pozostanie podwyższona, ale nie sądzę, żeby wzrosła do poziomu dwucyfrowego (obecnie oscyluje wokół 8-9 proc. r./r. – red.). Ta historia żądań płacowych bardzo różnie wygląda w zależności od sektora. Są takie, gdzie widać niedobór pracowników, ale w innych tego problemu nie ma. Jeśli zaś dynamika wynagrodzeń pozostanie jednocyfrowa, to w warunkach przyspieszającej inflacji wzrost realnego dochodu zwolni. Konsekwencją będzie wolniejszy wzrost konsumpcji.

Jak wygląda rozkład czynników ryzyka dla waszej obecnej prognozy wzrostu PKB w 2022 r.? Czy bardziej prawdopodobny jest wynik niższy niż 4 proc. czy wyższy?

Widzimy sporo czynników, które mogą sprawić, że wzrost będzie szybszy. Jeden z nich to oszczędności, które w czasie kryzysu mocno wzrosły. To może podtrzymywać dynamikę konsumpcji. Drugi czynnik to Polski Ład. To będzie uzupełnienie siły nabywczej gospodarstw domowych, która ulega erozji wskutek inflacji. Także otoczenie zewnętrzne może być sprzyjające. W Europie Zachodniej zanosi się na stymulację fiskalną, ale też prawdopodobne jest udrożnienie łańcuchów dostaw. Sektor automotive, który w tym roku odjął aż 2 pkt proc. od wzrostu gospodarki Niemiec, w 2022 r. może czekać odbicie.

Z drugiej strony istnieje ryzyko, że nie ruszy Krajowy Plan Odbudowy, który miał być finansowany z funduszy unijnych. Tymczasem KPO dawał szansę na to, że w najbliższych latach Polska będzie z UE otrzymywała więcej pieniędzy niż w poprzednich latach, co stało za optymistycznymi prognozami dla Polski nie tylko na 2022 r., ale też w dalszej perspektywie.

Rzeczywiście, wydawało się, że te pieniądze z UE pojawią się bardzo szybko i w 2022 r. będą stanowiły mocny dopalacz dla inwestycji. Teraz sytuacja wygląda tak, że w sektorze przedsiębiorstw dynamika inwestycji jest niezła. Ale inwestycje publiczne będą na niższej trajektorii. Z jednej strony to źle, bo w 2022 r. dobrze byłoby równoważyć gospodarkę, żeby rosła nie tylko dzięki konsumpcji, ale też inwestycjom. Z drugiej inwestycje, nawet jeśli zwiększają potencjał gospodarki, w krótkim terminie konkurują o rzadkie zasoby, w tym o pracowników. Zwiększają więc dodatkowo presję płacową, inflacyjną. W tym sensie ten przyszły rok jawi się nam jako pożądane schłodzenie koniunktury.

Inflacja może negatywnie oddziaływać na konsumpcję nie tylko bezpośrednio, ale też pośrednio, bo pociąga za sobą podwyżki stóp procentowych. Jak bardzo w twojej ocenie te stopy wzrosną?

Moim zdaniem cykl podwyżek zakończy się przy stopie referencyjnej NBP na poziomie 3 proc. albo nawet wyżej. To będzie oznaczało istotny transfer, w relacji do PKB, od kredytobiorców do posiadaczy oszczędności. To też będzie miało wpływ na konsumpcję, tym bardziej że podwyżki mają charakter szokowy, nie zostały wbudowane w oczekiwania gospodarstw domowych.

Czy aktualny jest scenariusz, że inflacja osiągnie szczyt na początku 2022 r., a później będzie malała?

Tak, ten scenariusz jest aktualny. Inflacja osiągnie maksimum w okolicy 8 proc. na początku 2022 r., gdy w życie wejdą podwyżki cen gazu, energii elektrycznej, akcyzy. Ile dokładnie będzie wynosiła, trudno teraz ocenić, bo rząd będzie podejmował próby walki z inflacją za pomocą instrumentów fiskalnych. Mam na myśli zmniejszenie akcyzy od paliwa. Od połowy 2022 r. inflacja będzie malała, ale niezbyt szybko. Średnio w 2022 r. wyniesie w naszej ocenie 6,6 proc. Zaskakiwać mogą jednak ceny żywności. Gaz jest ważnym surowcem w produkcji nawozów sztucznych. Wzrost ich cen będzie wpływał na koszty produkcji rolnej.

Inflację napędzać może też osłabienie złotego. Czy polska waluta będzie dalej traciła na wartości?

Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wyjaśnić, co za tym zjawiskiem stało. Moim zdaniem osłabienie złotego zaczęło się od opóźnienia KPO, co zbiegło się w czasie z pogorszeniem salda obrotów bieżących Polski. Dodatkowo inwestorzy pamiętali, że w ub.r. NBP preferował słabszego złotego. Ponieważ teraz nie było jasnych komunikatów, że NBP życzyłby sobie mocniejszej waluty, a jednocześnie cykl podwyżek stóp wystartował trochę później niż w regionie, pojawiło się negatywne nastawienie do złotego. Moim zdaniem w najbliższych tygodniach to nastawienie będzie weryfikowane. Ostatnie wypowiedzi prezesa NBP sugerują, że bank centralny preferuje umocnienie złotego. Do tego będą istotne podwyżki stóp, moim zdaniem już w grudniu do 2 proc. Największym czynnikiem niepewności jest KPO. Gdyby udało się ten program uruchomić w tym roku, nastroje mogłyby się mocno zmienić.

Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego
Gospodarka krajowa
Kolejni członkowie RPP mówią w sprawie stóp procentowych inaczej niż Glapiński
Gospodarka krajowa
Ireneusz Dąbrowski, RPP: Rząd sam sobie skomplikował sytuację
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Sławomir Dudek, prezes IFP: Polska ma najwyższy przyrost długu w Unii
Gospodarka krajowa
Wydatki świąteczne wciąż rosną, choć wolniej