WIG20 zyskał skromne 0,12 proc., kojarzony ze średnimi spółkami mWIG40 spadł o 0,26 proc., zaś sWIG80 wzrósł o symboliczne 0,09 proc.
Zakupom akcji nie sprzyjały tym razem dane makro z USA. Każdy wczorajszy odczyt (dochody i wydatki Amerykanów, zamówienia w przemyśle, liczba podpisanych umów kupna domów) okazał się gorszy (mniej lub bardziej) od prognoz analityków. W przeciwieństwie do poniedziałku zabrakło tym razem także spektakularnych oznak poprawy wyników finansowych spółek (gorzej od prognoz wypadli giganci: Procter & Gamble oraz Dow Chemical).
[srodtytul][link=http://www.parkiet.com/temat/63.html]Sprawdź notowania spółek giełdowych[/link][/srodtytul]
Z drugiej strony nie wydarzyło się jeszcze nic na tyle istotnego, by nie należało oczekiwać, że WIG20 siłą rozpędu dotrze do kwietniowego szczytu hossy (2604 pkt). Ruch w tym kierunku wydaje się ciągle niejako naturalny - skoro WIG20 przebył tak długą drogę od początku lipca i skoro przebił już tyle poziomów oporu, to wielkim rozczarowaniem byłoby, gdyby się nie pokusił o atak na rekord hossy (tym bardziej że nie został jeszcze zrealizowany potencjał zwyżkowy wynikający z powstałej w okresie od maja do lipca formacji podwójnego dna).
Inna sprawa, że rozwój wydarzeń po takim ewentualnym ataku nie jest już taki oczywisty. Należy zakładać, że kwietniowy szczyt jest mocnym poziomem oporu, którego sforsowanie będzie wymagało wyjątkowej mobilizacji kupujących. Czy znajdą się odpowiednie do tego impulsy, skoro stopniowo wygasa paliwo do zwyżek w postaci publikacji wyników kwartalnych amerykańskich spółek? Trudno zakładać, że paliwem takim będą rezultaty naszych rodzimych firm - co prawda ich publikacja wpłynie na notowania poszczególnych spółek, ale sytuacji na całym rynku, w oderwaniu od trendów na giełdach światowych, nie zmieni.