Inwestorzy nie mieli powodów do narzekania na środową sesję. Po dwóch dniach spadków na warszawski parkiet wróciły wzrosty.
Już od rana wiadomo było, że giełdy, nie tylko nasza, skazane są na wzrosty. Dobre wieści zza oceanu, gdzie prezydent Barack Obamy we wtorkowym orędziu zapowiedział zmniejszenie wydatków na armię, zamrożenie wydatków i zasygnalizował możliwość obniżenia podatków dla przedsiębiorstw, pchnęły inwestorów do kupowania akcji.
Fala zwyżek przetoczyła się w nocy przez giełdy azjatyckie i dotarła do Europy. Już na otwarciu najważniejsze parkiety naszego kontynentu zyskiwały po ok. 1 proc. Na tym tle symboliczne zwyżki w Warszawie prezentowały się bardzo blado. Inwestorzy szybko wzięli się jednak do roboty i w południe nasz parkiet dogonił inne rynki.
Uwaga graczy, dzięki PKN Orlen, koncentrowała się na spółkach paliwowych. Koncern przedstawił szacunkowe, bardzo dobre dane finansowe za IV kwartał 2010 r. Dodatkowo do nabywania spółek petrochemicznych zachęcały bardzo dobre prognozy dotyczące światowej konsumpcji paliw. Przejściowo PKN Orlen i Lotos zwyżkowały po ok. 4 proc.
Dobre nastroje prysły po południu gdy GUS, dwa dni przed terminem, przedstawił dane dotyczące grudniowej sprzedaży detalicznej (okazała się lepsza od prognoz) i bezrobociu. Okazało się, że wskaźnik pozostających bez pracy wyniósł 12,3 proc. Prognozy mówiły, że będzie to 12 proc.