Bardzo dobra, piątkowa sesja, rozbudziła nadzieje inwestorów giełdowych, że warszawski parkiet wreszcie wyrwie się z wielotygodniowego już marazmu. Początek poniedziałkowej sesji dawał cień szansy na taki scenariusz. Indeksy rozpoczęły dzień od niewielkich wzrostów. Bardzo szybko okazało się jednak, że popyt na akcje został szybko zaspokojony a byki nie mają już więcej pieniędzy na zakupy.
Zresztą ich uwaga koncentrowała się na wybranych spółkach. Większość firm od otwarcia była pod kreską. Po kilkudziesięciu minutach indeksy zanurkowały pod kreskę i mimo, że po południu wyszły jeszcze na plus, zakończyły dzień znacznie niżej. Na zamknięciu WIG znalazł się na poziomie 46761 pkt. czyli takim samym jak w piątek. WIG 20 zanurkował o 0,08 proc. do 2661 pkt.
Najlepiej prezentował się indeks średnich firm mWIG 40, który zwyżkował o 0,6 proc. do 2830 pkt. Obroty wyniosły tylko 670 mln zł. Na rynku brakowało Amerykanów, którzy obchodzili w poniedziałek Dzień Prezydenta Przed głębszymi spadkami warszawski parkiet uchroniły: PGNiG, które podrożało o 2,1 proc. i KGHM, który zyskał 1,2 proc. Najsłabiej z dużych firm prezentowały się: Polimex-Mostostal, który spadł o przeszło 2 proc. i GTC, który stracił 1,8 proc.
Z mniejszych firm na poniedziałkową sesją nie mogą narzekać akcjonariusze informatycznego Wasko, którzy zarobili 10 proc. i Pepeesu, który zwyżkował 7,3 proc. Nienajlepiej wspominać ją będą udziałowcy Gastela Żurawi, którego akcje straciły 5,4 proc.
Nienajlepsze zachowanie się naszej giełdy było pochodną złych informacji dotyczących zaostrzenia się konfliktu politycznego w Libii, który powoli przeradza się w wojnę domową z setkami zabitych. Znane powiedzenie mówi, że pieniądz lubi spokój. Wojny, choćby nawet na niewielką skalę, działają na inwestorów jak płachta na byka. Wolą zamykać pozycje w ryzykownych aktywach i spokojnie czekać aż sytuacja się uspokoi.