Mniejszym wigorem popisały się wczoraj giełdowe maluchy: sWIG80 finiszował wzrostem o 0,15 proc.
Do lepszych nastrojów inwestorów giełdowych przyczynić się mogły dane z Chin. Wczorajsze publikacje wskazują, że być może decydentom w Państwie Środka udało się znaleźć ścieżkę umożliwiającą schłodzenie gospodarki bez twardego lądowania. Wprawdzie inflacja okazała się nieznacznie wyższa od prognoz, ale w dynamice produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej widać nieśmiałe wyhamowanie, a szczyt wzrostu cen powinien być osiągnięty w najbliższych miesiącach.
Pozostałe wczorajsze wieści okazały się raczej miłymi niespodziankami. Nawiasem mówiąc, po kilkutygodniowej serii fatalnych danych makro nie jest obecnie trudno pozytywnie zaskoczyć wygłodniałych inwestorów. Przy tak schłodzonych oczekiwaniach rynek wydaje się gotów na powrót wzrostu. Nienajgorzej wypadła produkcja przemysłowa w Japonii, a także poziom sprzedaży detalicznej w USA.
W Europie na pierwszym planie niezmiennie pozostają problemy Grecji. Rentowność greckich obligacji dwuletnich przeskoczyła wczoraj 26 proc. i ustanowiła nowe historyczne maksimum. Przy takich poziomach można już coraz śmielej zadawać sobie pytanie, czy inwestorzy nie przeszacowują przypadkiem prawdopodobieństwa bankructwa Hellady. Fakt, że notowania CDS na obligacje państw z Europy Zachodniej są przeciętnie obecnie wyższe niż dla rynków wschodzących CEEMEA, trąci w pewnym stopniu absurdem.?Niepokoić mogą z kolei gry?słowne, które w ostatnim czasie toczy EBC z uczestnikami rynków finansowych. Bank centralny stara się za wszelką cenę nie nazwać restrukturyzacji greckiego długu po imieniu.
Tym sposobem inwestorzy poznają nowe terminy, jak na przykład „reprofilowanie”. Próby oszukania analityków i agencji ratingowych za pomocą nowomowy finansowej mogą mieć fatalne skutki dla rynków.