Po dwóch dniach głębokich spadków inwestorzy w Warszawie z dużymi obawami czekali na to, co stanie się we wtorek. Wszystko wskazywało na to, że będzie to kolejna sesja, na której będą obserwowali, jak ich majątki topnieją w szybkim tempie.
Stało się jednak inaczej. W poniedziałek późnym wieczorem na rynki trafiła informacja, że Włochy rozmawiają z Chinami na temat inwestycji we włoskie obligacje. Mimo że efekt tych rozmów nie był znany, wiadomość została pozytywnie przyjęta przez rynku finansowe. Dlatego giełdy europejskie rozpoczęły wtorkową sesję od wzrostów. Zwyżki szybko przerodziły się jednak w spadki co część inwestorów postanowiła wykorzystać tę okazję do zamykania pozycji. Popyt okazał się jednak na tyle silny, że na półmetku sesji giełdy na naszym kontynencie znowu przeszły na zieloną stronę i pozostały na niej aż do końca notowań. Do nabywania akcji zachęcały m.in. wiadomości, że Włochom na dzisiejszym przetargu udało się znaleźć chętnych na wszystkie wystawione na sprzedaż pięcioletnie obligacje (za 3,9 mld euro). Inwestorzy zbagatelizowali fakt, że ich oprocentowanie było rekordowo wysokie co bynajmniej nie świadczy dobrze o kondycji emitenta. Swoje pięć groszy dołożyła też Angela Merkel, kanclerz Niemiec, która przecięła spekulacje na temat ewentualnego bankructwa Grecji i wyraziła nadzieję, że kraj ten wdroży reformy niezbędne do uruchomienia kolejnej transzy z pakietu ratunkowego. Zwycięstwo byków na wtorkowej sesji przypieczętował udany początek notowań na giełdzie nowojorskiej.
Na zamknięciu sesji indeks WIG znalazł się na poziomie 37736 pkt. co oznaczało 0,8-proc. wzrost. WIG 20 zwyżkował o 0,64 proc. do prawie 2196 pkt. Obroty na giełdzie wyniosły ponad 0,9 mld zł mln zł z czego 85 proc. przypadało na spółki z WIG 20. Z tego grona największą popularnością cieszyły się walory Kernela, które zwyżkowały 3,85 proc. i Pekao, które podrożało o 3,78 proc. Słabo prezentowało się PBG, które straciło 5,85 proc.
Koncentracja obrotów na największych firmach i wzrost indeksu WIG 20, w zestawieniu z lekkim umocnieniem się złotego, potwierdza, że za wtorkowe wzrosty odpowiadają inwestorzy z zagranicy. Wykorzystują słabego złotego, żeby nabywać przecenione akcje. Trudno w tej chwili przesądzać, czy jest to kapitał spekulacyjny, który wycofa się za kilka dni, czy też inwestorzy o długoterminowym nastawieniu. Na pewno popyt zza granicy, przy słabej postawie rodzimych graczy będzie działał stymulująco na nasz parkiet w kolejnych dniach.
Na rynku walutowym, po kilku dniach gwałtownego osłabiania się naszej waluty, we wtorek wróciła spokojniejsza atmosfera. O godz. 17.30 za euro płacono niespełna 4,34 zł, czyli tyle samo co dzień wcześniej. W ciągu dnia kurs wspólnej waluty wahał się pomiędzy 4,3160-4,3660. Frank był po południu wyceniany na 3,6050 zł (3,5440-3,6280 zł) a dolar amerykański, który najmocniej zyskiwał w poprzednich dniach potaniał do 3,1760 zł (3,1510-3,2150 zł).