Najważniejszą informacją ze spotkania we Wrocławiu, w którym uczestniczą nie tylko ministrowie finansów strefy euro, ale i sekretarz skarbu USA Timothy Geithner, jest jak na razie odłożenie decyzji w sprawie uwolnienia kolejnej transzy pomocy dla Grecji do przyszłego miesiąca. Nie napłynęły z Wrocławia natomiast żadne konkrety recepty na uratowanie eurolandu.
Inwestorzy z rynku akcji mogli się tym poczuć rozczarowani – znacznie lepiej byłoby dla nich, gdyby Grecja dostała pieniądze już teraz, bo oznaczałoby to kilka kolejnych miesięcy spokoju. Tymczasem trzeba się przygotować na to, że temat Grecji nadal będzie bardzo żywy. Nadal będą obecne spekulacje, jakie kłopoty w wyniku jej potencjalnego bankructwa czekają gospodarkę całej strefy euro i jakich strat mogą się spodziewać banki.
Dziś na rynkach obawy o negatywny rozwój sytuacji nie były jednak widoczne. Indeksy na większości rynków w Europie Zachodniej od samego początku sesji były na plusie, a wyjątkowo dobrze spisująca się giełdzie we Frankfurcie w najlepszym momencie rosła już o 2,5 proc. Najwyraźniej giełdy wciąż były pod wrażeniem wczorajszej decyzji banków centralnych o uruchomieniu pożyczek dolarowych dla banków w eurolandzie.
Sytuacja na rynkach wyraźniej pogorszyła się dopiero po południu, już po otwarciu giełd nowojorskich, gdy jedna z agencji podała, że niemiecki rząd odłożył dyskusję na temat rozszerzenia funduszu mającego stabilizować sytuację w strefie euro, co oznacza, że odpowiednie przepisy zostaną przyjęte najwcześniej w przyszłym roku. Wiadomość ta odbiła się głównie na notowaniach banków, których notowania wcześniej rosły.
W tej sytuacji na plusie sesję udało się zakończyć jedynie części parkietów. Giełda w Londynie zyskała na koniec 0,6 proc., a we Frankfurcie 1,2 proc., podczas gdy te w Mediolanie i Paryżu zaliczyły spadki. Na minusie znalazła się też giełda nowojorska, która jednak dość szybko powróciła lekko nad kreskę.