Sam EBC przyznał, że gospodarka eurolandu jest na skraju recesji (obniżył dolną granicę prognozowanej zmiany PKB w przyszłym roku z +0,4 proc. do -0,4 proc.), a słabnąca koniunktura z pewnością jeszcze pogorszy sytuację budżetową zadłużonych krajów.
Niepewność co do głębokości spowolnienia/recesji w strefie euro, a w konsekwencji w naszym kraju, widać doskonale na wykresach indeksów GPW. WIG jest w połowie przedziału konsolidacji, w jakiej tkwi od czasu paniki w pierwszej połowie sierpnia. Żaden z krótkoterminowych ruchów w dół i w górę w ramach tej konsolidacji nie okazał się trwały. Stąd płynie prosty wniosek, że dopóki trend boczny nie dobiegnie końca, pojawiające się na przemian fale optymizmu i zniechęcenia w jego obrębie nie będą wiarygodne. Charakterystyczne jest jednocześnie to, że zgodnie z teorią owe krótkoterminowe ruchy w ramach średnioterminowego trendu bocznego są całkiem nieźle opisywane przez oscylatory. W końcu listopada spadek zakończył się, gdy Stochastic znalazł się głęboko w strefie wyprzedania. Teraz dla odmiany nieubłaganie zbliża się do strefy wykupienia, co oczywiście nie jest dobrą wróżbą. Co będzie oznaką zakończenia trwającej od lata konsolidacji? Najprostszym sygnałem będzie przekroczenie przez WIG skrajnych punktów wyznaczających trend boczny, a więc albo szczytu z końca sierpnia (42 222 pkt), albo dołka z końca września (36 549 pkt). Niestety za tym drugim wariantem przemawia słabość szerokiego rynku. Na wykresie gromadzącego głównie małe spółki sWIG80 widać wyraźnie formację trójkąta zniżkującego, a indeks ociera się właśnie o dołki bessy.
Do ciekawych wniosków można dojść, przyglądając się wykresowi pięcioletniej stopy zwrotu z indeksu „maluchów". Obecnie wynosi ona ok. minus 35 proc. (jeszcze na początku sierpnia była dodatnia). Poprzednio spadek pięcioletniej dynamiki poniżej kreski zdarzył się jedynie w latach 2001–2002, a więc w okresie recesji wywołanej przez pęknięcie bańki internetowej w USA. Pod względem wysokości stopy zwrotu obecna sytuacja jest odpowiednikiem tej ze stycznia 2002 r. Z jednej strony wówczas odległość do dna bessy była już znacznie mniejsza niż dystans przebyty przez indeks od szczytu hossy, ale i tak kursy akcji małych spółek czekała jeszcze zniżka o 30 proc. W najgorszym momencie pięcioletni spadek indeksu sięgnął aż 66 proc. Taki scenariusz się powtórzy, jeśli europejska gospodarka nie zdoła szybko się podnieść z recesji, w którą prawdopodobnie zaczyna wpadać.