- Najbardziej narażeni na skutki polityki klimatycznej są zakłady nawozowe, w tym przede wszystkim Puławy i grupa Azoty Tarnów – mówi „Parkietowi" mówi Krzysztof Łokaj, specjalista ds. ekologii w Polskiej Izbie Przemysłu Chemicznego.
W ich przypadku do 15 proc. kosztów produkcji pochłania energia (zarówno cieplna, jak i ta elektryczna). Po drugie w większości krajowa zakłady opalane są węglem, który jest ponad 2 razy bardziej emisyjny od gazu ziemnego, co dodatkowo podnosić będzie koszty produkcji. W przypadku pozostałych zakładów chemicznych przyjmuje się, że koszty energii to około 5-10 proc. kosztów produkcji.
Przy obecnych cenach emisji wynoszących około 6-7 euro za tonę zarządy deklarują, że podołają takiemu poziomowi cen. Tyle, że te mogą wzrosnąć do 16-20 euro za tonę, a nawet 30 euro za tonę. Efekt? - Przy cenie 30 euro kwestią kilku lat jest, kiedy zakłady padną - uważa Krzysztof Łokaj.