Warto w tym miejscu przypomnieć sobie niedawną decyzję EBC o programie skupu obligacji, który idealnie wpisał się w rynkowe oczekiwania. Zgodnie z obowiązującą wcześniej zasadą „kupowania plotek i sprzedaży faktów", taki obrót spraw był dobrą okazją do zagrania na spadki. Realia okazały się zgoła odmienne i skromna przecena trwała zaledwie pół godziny, po czym byki przejęły kontrolę nad parkietami. Przypomnienie sobie tego wydarzenia jest o tyle zasadne, że dzisiaj wieczorem swoją decyzję odnośnie do parametrów polityki monetarnej podejmie FOMC. Oczekiwania są w miarę klarowne i mówią o uruchomieniu trzeciej rundy skupu aktywów, najprawdopodobniej w otwartej formie. Amerykański bank centralny miałby skupować obligacje skarbowe oraz te oparte na rynku nieruchomości w kwocie rzędu 50–65 mld dolarów miesięcznie do czasu aż stopa bezrobocia spadnie do założonego, bardziej akceptowalnego poziomu lub inflacja niebezpiecznie wzrośnie. Dodatkowo czas trwania niskich stóp ma zostać wydłużony do 2015 roku. Jeżeli Ben Bernanke nie spełni pokładanych w nim nadziei, to przepis na spadki byłby gotowy. Jeżeli jednak QE3 stałoby się faktem, to zgodnie ze znaną analogią do posiedzenia EBC należałoby oczekiwać kontynuacji zwyżek.

Warto w tym miejscu przypomnieć sobie, pod co rynki tak naprawdę rosną już od kilku miesięcy. Z pewnością nie chodzi o rychłą poprawę fundamentów, gdyż o nią w obecnym środowisku jest najtrudniej. Chodziło bardziej o łagodzenie polityki w trzech głównych blokach gospodarczych świata. W minionym tygodniu swoje pięć minut miała Europa wraz z Mario Draghim oraz Chiny, gdzie uchwalono program stymulujący gospodarkę o wartości ok. 2 proc. PKB. W tym tygodniu zapewne zakończy się saga związana z ilościowym luzowaniem w USA i zasadnym jest postawienie pytania, pod co rynki będą grały później? Brak impulsów może być zabójczy, szczególnie, że szczyt w 2007 roku wypadł 9 października i znajdował się niewiele wyżej od dzisiejszych poziomów na Wall Street. Czyżby więc szykowała się nam gra na podwójny szczyt?