Rynek przez ostatnie dwa tygodnie zachował się więc wzorcowo i zamiast kontynuować zwyżki złapał zadyszkę, którą najlepiej obrazuje wtorkowa sesja na Wall Street, gdzie bez większego powodu indeks S&P500 spadł o 1 proc. Co prawda zniżki próbowano tłumaczyć słowami prezesa Fed z Filadelfii krytykującego trzecią rundę ilościowego luzowania, ale jego poglądy były znane od dawna. Wydaje się, że o wiele istotniejszym, aczkolwiek przemilczanym czynnikiem, było ostrzeżenie ogromnego inwestora instytucyjnego – firmy BlackRock – o końcu trendu wzrostowego. Firmy zarządzające aktywami raczej głośno nie prezentują takich poglądów, więc warto o tych słowach pamiętać i wziąć je sobie do serca, szczególnie że wypowiada je instytucja, która poprzez swoją wielkość ma namacalny wpływ na rynek.
Korekta po wcześniejszych zwyżkach oczywiście nie jest niczym nadzwyczajnym i sugerowały ją wykupione wskaźniki techniczne. Teraz rynek się „chłodzi", co z jednej strony należy uznać za pozytyw, gdyż nabieramy rozpędu do kontynuacji zwyżek, ale jeżeli w międzyczasie zniżki nabiorą zbyt dużego tempa, to niegroźna korekta równie dobrze może się przerodzić w poważniejszy ruch spadkowy. Wydaje się, że mówienie o większym schłodzeniu nastrojów nie jest w tym momencie bezzasadne, gdyż atmosfera na parkietach zrobiła się nadzwyczaj optymistyczna.
Wiele ankiet wśród inwestorów, w tym krajowych, wskazuje na rozbudzone nadzieje i coraz większą wiarę w kontynuację letniej hossy. Tak naprawdę większość komentarzy kładzie nacisk na pozytywne informacje w postaci agresywnych działań banków centralnych, a nieco przemilczane zostają zagrożenia. Przykładowo na chwilę obecną nie do końca sprawdza się najbardziej dla wszystkich oczywista prawidłowość, że wraz z drukiem dolarów zyskuje euro, a jego śladem podążają ceny surowców. Otóż ceny towarów, a szczególnie ropy, przejawiają większą tendencję do spadku niż wzrostu, co stoi w jawnej sprzeczności z ogólnie panującym przekonaniem co do rezultatów QE3.
Jeżeli do tego dołączymy niekorzystne dane, szczególnie z Europy i Chin, to zasadne może być pytanie o jesienną korektę, dzięki której schłodziłyby się rozbudzone dotąd nastroje. Tym samym z pewnym opóźnieniem zrealizować mogłaby się sezonowa zła sława września oraz października.