Zestawiając wykresy S&P500 i sumy bilansowej Fedu (puchnącej na skutek skupu aktywów w ramach QE), nietrudno odnieść wrażenie, że inwestorzy stali się nałogowo uzależnieni od luźnej polityki pieniężnej.

Trzeba jednak zdecydowanie zaprzeczyć, jakoby hossa na Wall Street nie miała oparcia w fundamentach. Wystarczy spojrzeć na statystyki dotyczące dywidend, czyli namacalnej korzyści z posiadania akcji. Odsetek spółek z S&P500 dzielących się zyskami z akcjonariuszami podskoczył do 83 proc. – to poziom najwyższy od 15 lat (wg danych FactSet). Suma dywidend wypłaconych w ostatnich 12 miesiącach to 329 mld USD, ponaddwukrotnie więcej niż dziesięć lat temu. Do tego dochodzą skupy akcji własnych, których wartość w ostatnich 12 miesiącach wyniosła 415 mld USD. Dywidendy plus buybacki to zatem łącznie 744 mld USD, co jest niebagatelną liczbą nawet w zestawieniu z obecnym tempem skupu aktywów przez Fed (85 mld USD miesięcznie, czyli 1020 mld USD w skali roku).

Reasumując, o ile trudno zaprzeczyć, że luzowanie ilościowe pomaga koniunkturze na Wall Street, to jednak sprawa jest dużo bardziej skomplikowana. Fundamentem dla hossy są także rosnące kwoty przeznaczane na dywidendy i skupy akcji.